Magazyn Wiatr - portal żeglarzy i pasjonatów sportów wodnych

Ile kosztuje jacht klasy Słonka?

  • Mateusz Jabłoński, OR
  • sobota, 31 lipca 2010

Rozmowa z Piotrem Mańczakiem, sternikiem w najlepszej polskiej załodze klasy Słonka.

Wiatr: Przez pięć lat zdobyliście cztery tytuły mistrzów kraju. Mimo to wciąż trudno Wam wywalczyć podium w stawce międzynarodowej. Nawet na własnym akwenie.

Piotr Mańczak: Choć klasa Słonka wydaje się być konkurencją dla żeglarzy amatorów, często dla małżeństw lub chłopaka i dziewczyny, którzy szukają sportowej przygody, w rzeczywistości przyciąga naprawdę dobrych i doświadczonych zawodników. Wielu ma za sobą przeszłość w klasie Star. W czołówce nie sposób znaleźć się bez licznych startów na imprezach zagranicznych i sporej pracy na treningach. Na to niestety brakuje nam czasu i pieniędzy. A wygrywanie na własnym podwórku to za mało, by później zaistnieć w silniejszej stawce. Wciąż jednak wierzymy, że to się zmieni. Chcemy zainwestować w sprzęt, kupić nowe żagle i zakasać rękawy.

Skąd pochodzą najsilniejsze załogi?

Bezkonkurencyjni są Amerykanie i Japończycy. Na mistrzostwach świata zajmują pierwszych pięć miejsc. Dalej plasują się Hiszpanie i Belgowie. Ci, których gościmy w Kiekrzu, pływają w pierwszej dziesiątce Europy.

Czy trudno nauczyć się żeglowania na Słonce?

Wcześniej żeglowałem na Cadecie. Zająłem nawet 8 miejsce na mistrzostwach Europy. Ale gdy po krótkiej przerwie wróciłem do żeglarstwa i zacząłem pływać na Słonce, praktycznie uczyłem się od nowa. Na początku wspólnie z załogantem wyrzuciliśmy z jachtu wszystkie skomplikowane regulacje. Później, po kilku godzinach treningów, dokładaliśmy po jednej. To był dobry pomysł, bo wszystkiego od razu chyba nie sposób opanować.

Co sprawia najwięcej kłopotu?

Żeglując musisz regulować naciąg sztagu. Odpadając od linii wiatru już na półwietrze przerzucasz foka na tzw. motyla. Nazywamy to wypychem. Za pomocą ruchomych want regulujesz ugięcie masztu. Naprawdę jest tego sporo. Ustawić Słonkę to robota dla sapera albo Andy´ego Zawieji. Raz trenowaliśmy z Amerykanami. Widzimy, że na pełnym pochylają maszt do tyłu. Więc my robimy to samo i szukamy prędkości. Dzień później przymierzaliśmy się do Japończyków. Patrzymy, a oni w tej samej sytuacji pochylają maszt do przodu. A w trakcie regat jedni i drudzy żeglowali obok siebie w ścisłej czołówce. I bądź tu człowieku mądry…

Jak będzie się rozwijać Słonka w kolejnych sezonach? Ostatnie mistrzostwa kraju i Puchar Europy pokazały, że ta klasa dominuje w Wielkopolsce. A właściwie na jednym jeziorze.

Chcemy to zmienić, ale to nie jest proste. Regaty powinny być rozgrywane także w Gdyni, Warszawie, może w Giżycku. Wiem, że szefowie klasy mają takie plany. Ale z drugiej strony trudno nam jeździć z łódkami 350 km skoro prawie wszyscy jesteśmy z Kiekrza i możemy się ścigać co tydzień. To z jednej strony ułatwia organizowanie imprez, ale na dłuższą metę jest niekorzystne dla popularyzacji klasy.

Ile dziś kosztuje Słonka?

Niestety jak na klasę nieolimpijską jest to sprzęt dość kosztowny. Za nowy kadłub z osprzętem trzeba zapłacić 12 tys. euro. Za żagiel około 900 euro. Na szczęście Słonki żyją bardzo długo. Nawet na kadłubie mającym 20 lat można wygrywać regaty. Używaną łódkę można upolować nawet za 5 tys. zł. Przeważnie są to kadłuby dobrze wyposażone, niektóre mają dwa, lub nawet trzy komplety żagli.

Kiedy załogi Słonek spotykają się na regatach to atmosfera zawsze jest taka piknikowa?

Na brzegu zawsze jest rodzinnie. Ale na wodzie nie ma żartów. Wszystko zgodnie z międzynarodowym mottem naszej klasy: Serious Sailing, Serious Fun?

Rozmawiał Krzysztof Olejnik

Wiatr portal dla żeglarzy

Witamy na portalu Wiatr.pl

Zaloguj się i odkryj nowe możliwości