Magazyn Wiatr - portal żeglarzy i pasjonatów sportów wodnych

Puchar Ameryki wciąż budzi emocje

  • Mateusz Jabłoński, OR
  • piątek, 13 grudnia 2013

Emocje jeszcze nie opadły – żeglarski świat wciąż żyje finałem Pucharu Ameryki, o którym obszernie pisaliśmy w październikowym wydaniu „Wiatru”. Dziś oprócz pytania „dlaczego?” stawiane jest pytanie „co dalej?”.

Oracle Team USA pokonał Emirates Team New Zealand 9:8. W Nowej Zelandii rozgorzał spór, czy zrobiono wszystko, aby zdobyć puchar. Żeglarstwo w tym kraju jest sportem narodowym. Wyścigi rozgrywane w Zatoce San Francisco oglądał co trzeci mieszkaniec, więc po porażce prasa uderzyła w podniosły ton. „The New Zealand Herald” obwinił Granta Daltona i Deana Barkera. Wypomniano im, że nie zdołali osiągnąć sukcesu, choć rząd Nowej Zelandii przez dziewięć lat wydał na przygotowania do ostatniej kampanii 36 milionów dolarów.

Regaty wielkich pieniędzy

Kiwis uczestniczą w tych rozgrywkach od 1987 roku. Po raz pierwszy sięgnęli po trofeum w 1995 roku, a pięć lat później obronili puchar. Od tamtej pory zwycięstwo wymykało im się z rąk, choć zespół dwa razy walczył w finale. Kilka tygodni po wrześniowej porażce komentarze złagodniały, a Dalton i Barker zadeklarowali gotowość podjęcia kolejnej próby. Niektórzy jednak postulują zmiany personalne. Najczęściej wymieniani są trzej potencjalni liderzy: Russell Coutts i Ben Ainslie, członkowie zespołu Oracle Team USA, oraz Brad Butterworth. Problemem jest jednak to, że Russell zapewne pozostanie w zespole amerykańskim. Ben Ainslie marzy o własnej brytyjskiej ekipie. A Brad na razie nie jest zainteresowany kierowaniem zespołu.

Kiwis mają też inny problem. To nie oni ściągają ludzi do siebie, ale to najlepsi żeglarze z Nowej Zelandii wybierają pracę dla konkurencyjnych ekip. Aby ratować team, nowozelandzki rząd zadeklarował przekazanie pięciu milionów dolarów na pensje. Dalton obliczył, że potrzebują więcej o półtora miliona dolarów. I to pomimo zredukowania ekipy o 40 proc. Temat poruszył Nowozelandczyków. Jedna z fundacji ogłosiła narodową zbiórkę pieniędzy na utrzymanie zespołu. W godzinę zebrano 10 tysięcy dolarów nowozelandzkich, a łącznie na konto wpłynęło ponad 100 tysięcy dolarów nowozelandzkich. Przy okazji obliczono, że gdyby każdy podatnik wyłożył co miesiąc osiem centów, zespół miałby zagwarantowany budżet.

Kłopoty finansowe towarzyszyły ekipie Nowej Zelandii już przed regatami w Zatoce San Francisco. Ujawniono, że załoga zmuszona była zainstalować na nowym jachcie kabestany z jednostki treningowej, co uniemożliwiło prowadzenie testów w ostatniej fazie przygotowań. „Nie zdobywa się Pucharu Ameryki bez kabestanów” – grzmiał komentator „The New Zealand Herald”. Daltonowi zabrakło ponoć 50 milionów dolarów. Czy gdyby je miał, rezultat byłby inny? Dziś Dalton odwiedza firmy zainteresowane przedłużeniem kontraktów sponsorskich (Omega, Nespresso, Camper). Media w Nowej Zelandii pisały również o tajemniczym rosyjskim koncernie zainteresowanym wsparciem zespołu (prawdopodobnie chodzi o Gazprom). Na razie są to jednak spekulacje.

W tegorocznych zmaganiach o puchar największy budżet mieli Amerykanie – ponad 250 milionów dolarów. Szwedzi mieli 160 milionów dolarów, Włosi – 100 milionów, a Nowozelandczycy – 96 milionów dolarów. Larry Ellison, właściciel Oracle Team USA, jeden z najbogatszych Amerykanów, rzucił na szalę bardzo duże pieniądze, co może być demotywujące dla innych zespołów. W amerykańskiej prasie dominuje pogląd, że to droga donikąd. Jeśli Ellison chce, by w regatach brało udział co najmniej 12 zespołów oraz trzy amerykańskie w eliminacjach obrońców, należy pomyśleć o ograniczeniu kosztów. Na łamach „The New York Times” napisano, że wzrost zainteresowania uczestnictwem w regatach byłby znaczący, gdyby koszty obniżono do 30 milionów dolarów. Dziś wydaje się to nierealne. Jane Eagelson z zespołu Oracle powiedziała, że rozważane jest zmniejszenie wymiarów łodzi, ale oszczędności szuka się także w organizacji pracy. Obecnie największy koszt to utrzymanie członków zespołów. Stanowi on połowę budżetów. Amerykańska ekipa liczyła 202 osoby, pozostałe teamy miały około 150 członków.

Niezadowolenie z ostatnich regat wyrażano na łamach prasy francuskiej. Firma Louis Vuitton wyłożyła 20 milionów euro na regaty pretendentów, ale w zamian otrzymała produkt wysoce niesatysfakcjonujący. Wyścigi trzech zespołów były nudne, a liczba uczestników najmniejsza od początku tej imprezy, czyli od 1983 roku.

Nowe rozdanie

Po spektakularnym zwycięstwie Oracle Team USA wiele mówiono o tajemniczych rozwiązaniach technicznych zastosowanych przez gospodarzy regat. Amerykanom zarzucono użycie niedozwolonych środków. Ich kluczem do sukcesu miały być żyroskopowe urządzenia ułatwiające trym skrzydła. Dzięki nim jacht miał żeglować optymalnie w każdych warunkach. Sternik James Spithill zaprzeczył tym doniesieniom. Przekonywał, że codzienne inspekcje techniczne wykluczały stosowanie niedozwolonych rozwiązań.

Zespół Oracle zapowiedział obronę pucharu podczas kolejnych regat w 2017 roku. Do walki stanie też australijski zespół Boba Oatleya (właściciel jachtu „Wild Oats XI”, który regularnie wygrywa regaty Sydney – Hobart). To właśnie te dwa zespoły ustalą reguły rywalizacji – ich porozumienie będzie kluczowe dla przyszłej formuły regat. Zainteresowani są oczywiście również Nowozelandczycy i Włosi, a także Skandynawowie (zespół Artemis Racing). Brytyjska prasa postuluje stworzenie narodowego zespołu z Benem Ainslie w roli głównej. Klimat na wyspach dla tego przedsięwzięcia jest bardzo przychylny. Przy okazji przypomniano, że Ben jest pierwszym brytyjskim żeglarzem od 110 lat, który był na zwycięskiej łodzi. Poprzednim był Charlie Barr, trzykrotny zdobywca pucharu. Nie wiemy, czy w kolejnej edycji regat zobaczymy zespół francuski. Franck Cammas deklarował wcześniej chęć startu i intensywnie trenuje na mniejszych katamaranach, ale jego sponsor na razie ograniczył znacząco fundusze na kolejne projekty. Franck wierzy jednak, że zdoła zbudować konsorcjum i Francuzi powalczą wśród pretendentów.

Nie wiadomo też, czy w kolejnych regatach załogi wystartują na jachtach jednokadłubowych, czy na katamaranach. Coraz więcej mediów wyraża pogląd, że warto wrócić do tradycji, ale częściej pada teza, że wielokadłubowce odmieniły wizerunek Pucharu Ameryki. Z pewnością mała jest szansa, byśmy na starcie kolejnej edycji zobaczyli katamarany AC72. Grant Dalton już zapowiedział przekazanie jachtu z ostatnich regat do muzeum.

Marek Słodownik

Wiatr portal dla żeglarzy

Witamy na portalu Wiatr.pl

Zaloguj się i odkryj nowe możliwości