Magazyn Wiatr - portal żeglarzy i pasjonatów sportów wodnych

Rozmowa z Michałem Burczyńskim

  • Mateusz Jabłoński, OR
  • wtorek, 13 kwietnia 2010

Zdobył Pan tytuł mistrza świata i złoto na mistrzostwach Polski. To był chyba najlepszy sezon w bojerowej karierze?

Michał Burczyński: To nie tylko mój najlepszy sezon, ale chyba najlepszy sezon w historii polskich bojerów. Na mistrzostwach świata w Austrii całe podium zajęli Polacy. Drugi był Adam Baranowski, a trzeci Łukasz Zakrzewski. Nigdy wcześniej Polacy nie zdobywali wszystkich medali na najważniejszej imprezie sezonu.

Rozdawaliście karty przez całe regaty?

Ależ skąd. To tylko tak pięknie wygląda w końcowej klasyfikacji. Ja co prawda miałem sporą przewagę nad rywalami i w ostatnim wyścigu już nie musiałem startować, ale o srebro i brąz walka trwała do końca. Szanse na podium miało pięciu zawodników (w tym dwóch Polaków). Na szczęście Adam i Łukasz żeglowali koncertowo. Ale przyznać trzeba, że nasza ekipa miała trochę szczęścia. Amerykanin Ron Sherry, dotychczasowy wicemistrz świata, złamał maszt w trzecim wyścigu lecąc na piątej pozycji. Jego kolega Matt Struble, obrońca tytułu mistrzowskiego, z przyczyn osobistych nie mógł dotrzeć na regaty.

Jak przygotowywał się Pan do tego sezonu?

Najpierw straciłem pracę. W doskonałym momencie, bo pod koniec listopada, czyli tuż przed sezonem. To oczywiście niezbyt przyjemna sytuacja, ale przynajmniej mogłem cały czas poświęcić na przygotowanie sprzętu i treningi. Zanim stanąłem na starcie do pierwszych ważniejszych regat miałem już na koncie 20 dni treningowych. A ponieważ nie pracowałem zawodowo, sprzęt mogłem przygotowywaą w dzień, a nie jak w poprzednich latach – w nocy.

Ile godzin spędza Pan przy bojerze, zanim uzna, że można zacząć się ścigać?

Zawsze jest więcej pracy przy sprzęcie, niż latania. Najpierw ustawiamy geometrię ślizgu. Trzeba perfekcyjnie zgrać płozownicę z kadłubem. PóĹşniej badamy ustawienie płóz. Na sezon przygotowuję kilkanaście kompletów płóz z różnych stopów stali. Samo ostrzenie jednego kompletu zajmuje około pięciu godzin. Trzeba pamiętać o tym, by podczas ostrzenia nie przegrzewać stali. Więc ostrzymy i chłodzimy, ostrzymy i chłodzimy. Jeśli masz kilkanaście kompletów płóz, to potrzebujesz na to prawie całej jesieni. A w przerwach trzeba zadbać o kondycję, więc biegam w terenie i odwiedzam siłownię.

Niektórzy przygotowując się do sezonu oglądają telewizję leżąc w pozycji bojerowej na dywanie. Czyli nogi do przodu i głowa lekko uniesiona.

To doskonały pomysł. Trzeba przyzwyczaić mięśnie szyi do nietypowej pozycji.

Ile kosztuje dziś sprzęt bojerowy?

Trudno powiedzieć. Jeśli ktoś chciałby zacząć od zera, to na kompletny ślizg regatowy (z jednym kompletem płóz i z jednym żaglem) musiałby wydać około 25 tys. zł. Ale to dopiero początek wydatków. Sam żagiel – a trzeba mieć co najmniej trzy – może kosztować nawet tysiąc euro. PóĹşniej należy się rozejrzeć za płozami na różne warunki lodowe i atmosferyczne. Nie można pójść do sklepu i poprosić o komplet płóz na twardy lód i lekki mróz. Wszystko trzeba zrobią samemu. Do produkcji płóz najchętniej używamy doskonale zahartowanej, amerykańskiej stali o symbolu 440C. Czasem mam wrażenie, że całe to nasze bojerowe życie kręci się właśnie wokół płóz i poszukiwania najlepszej stali.

Największe telewizje sportowe pokazują zawodników, którzy w lakierkach na lodzie godzinami szczotkują lód i rzucają dziwaczne kręgle. Prawie nikt nie wie o co chodzi, ale transmisja idzie na całą Europę. A o bojerach, sporcie ekstremalnym, dynamicznym i ekscytującym, prawie się nie mówi. Dlaczego?

Może dlatego, że bojery są dyscypliną trochę kapryśną. Potrzebujemy dużych, zamarzniętych akwenów, wiatru i w miarę czystego lodu. Regaty zaplanowane na Węgrzech, rozgrywamy w Austrii. Potrafimy w jeden dzień przejechać tysiąc kilometrów w poszukiwaniu dobrych warunków do latania. Żadna stacja telewizyjna nie będzie nas gonią, bo woli transmitować sporty zimowe rozgrywane w hali.

Ale kiedyś w Polsce o bojerach było głośniej…

To prawda. Mój tata, mistrz świata z 1979 roku, był nawet w dziesiątce najlepszych sportowców Przeglądu Sportowego. Podobnie Bogdan Kramer. Dziś niestety raczej nie spodziewam się takiego wyróżnienia. Nikt mnie nie zaprosi na bal mistrzów sportu, bym stanął obok Adama Małysza i Justyny Kowalczyk, chcą przecież wszyscy jesteśmy mistrzami świata.

Rozmawiał Krzysztof Olejnik

 MICHAŁ BURCZYŃSKI (29 lat) pochodzi z bojerowej rodziny. Jego ojciec był mistrzem świata (1979) i trzykrotnie mistrzem Europy. Na bojerach latają także starsi bracia: Łukasz i Paweł. Złoto mistrzostw świata Michał Burczyński zdobył już dwukrotnie (2006 i 2010). Pierwszy raz żeglował na lodzie w wieku 13 lat.

Fot. Piotr Staszewski

Wiatr portal dla żeglarzy

Witamy na portalu Wiatr.pl

Zaloguj się i odkryj nowe możliwości