Magazyn Wiatr - portal żeglarzy i pasjonatów sportów wodnych

Czego nas nauczył biały szkwał?

  • Mateusz Jabłoński, OR
  • wtorek, 13 lipca 2010

Rozmowa ze Zbigniewem Kurowickim, prezesem Mazurskiego WOPR.

W sierpniu przypada trzecia rocznica pamiętnej burzy jaka przeszła nad Mazurami. Zginęło wówczas 12 żeglarzy. W Mikołajkach zanotowano największą siłę wiatru w historii pomiarów (126 km/h). Czy tamte wydarzenia czegoś nas nauczyły?

Zbigniew Kurowicki, prezes Mazurskiego WOPR: Czasem obserwując to, co dzieje się na pokładach mazurskich jachtów, chciałoby się powiedzieć, że „biały szkwał” niczego nas nie nauczył. Wciąż spotykamy żeglarzy, którzy pływają bez kamizelek ratunkowych w kokpicie, a także załogi, które na widok ciemnej chmury na horyzoncie nie kierują się do portu, ale na środek akwenu. Zdarza się taż tak, że z daleka widzimy załogę w kamizelkach, ale podpływamy bliżej i okazuje się, że jedna osoba żegluje bez kamizelki. I zazwyczaj jest to sternik. Ale świadomość wodniaków i tak jest większa, niż przed trzema laty. Żeglarze są ostrożniejsi, śledzą prognozy pogody i pytają o nadchodzące zagrożenia.

Media mocno nagłośniły tamtą burzę. Czy dzięki temu coś się w waszej pracy zmieniło?

Media nagłośniły tragedię. Ale trzeba wiedzieć, że w szczycie sezonu każdego dnia na Mazurach żegluje 15 tys. jachtów czyli około 45 tys. żeglarzy. W jednej chwili musieliśmy rozpocząć akcję na szlaku o długości 171 km. Niewielu pisało o tym, że nasi ludzie wyruszyli z siedmiu mazurskich baz jeszcze przed burzą i prosili napotykane jachty, by zawinęły do portów. Mniej mówiło się o tym, że ratownicy w 20 minut wyciągnęli z wody 100 osób. Prawie wszyscy byli bez kamizelek. Warto też wspomnieć o tym, że doskonale sprawdziły się mazurskie karetki wodne, dzięki którym wielu osobom uratowano życie.

Czy zmieniła się nasza praca? Mamy teraz więcej etatowych ratowników. Stare łodzie wymieniliśmy na pontony hybrydowe. Już nie musimy walczyć o własne przetrwanie, tylko możemy skupić uwagę na pomocy innym. Rok po białym szkwale postawiono jedenaście tablic świetlnych w kluczowych portach i miejscach na szlaku. Na tablicach wyświetlana jest aktualna prognoza pogody z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Pojawiają się też ostrzeżenia o zagrożeniach. Jeśli spodziewamy się burzy to światło żółte pulsuje 40 razy na minutę. A kiedy mamy pewność, że burza jest już blisko, wówczas światło pulsuje 90 razy na minutę. To wyraźny sygnał dla kapitanów jachtów, by nie wychodzić z portów.

I nie wychodzą?

Zawsze znajdą się tacy, którzy zlekceważą każde ostrzeżenie. Czasem widzimy załogi, które mimo złych warunków na wodzie gnają gdzieś na północ lub na południe. Kiedy pytamy po co, słyszymy, że muszą się spieszyć, bo dobiega końca czarter ich jachtu. Jeśli nie dotrą na czas, to zapłacą karę. Obawa przed utratą paru złotych wciąż jest silniejsza, niż obawa przed silnym wiatrem i burzą.

Czy potraficie odpowiednio wcześnie przewidzieć nadchodzące zagrożenie?

Na Mazurach wciąż brakuje radaru Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Jeden jest w Legionowie, drugi w Gdańsku. Ich zasięg nie pokrywa w pełni obszaru Wielkich Jezior Mazurskich. Gdyby taki radar stał bliżej, między Olsztynem, a Giżyckiem (jest nawet wyznaczona lokalizacja), to wówczas moglibyśmy z dokładnością do kilku minut powiedzieć w którym miejscu przyjdzie nawałnica i z jaką siłą uderzy.

Czekamy wciąż na zamontowanie 17 masztów z lampami błyskowymi, które będą ostrzegać o nadchodzącym zagrożeniu. Lampy będą świecić z tą samą częstotliwością, co lampy na istniejących tablicach pogodowych. Niektóre z planowanych masztów będą mieć nawet 25 metrów wysokości. Tą inwestycję nadzoruje Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej z siedzibą w Warszawie. Pieniądze na maszty są zarezerwowane (cały projekt będzie kosztował prawie 5,2 mln zł – przyp. red.). Maszty mają stanąć w przyszłym roku, być może zaczną działać na początku sezonu żeglarskiego.

Chcemy także wymienić istniejące tablice informacyjne na większe oraz stworzyć system informowania o zagrożeniach za pomocą wiadomości SMS wysyłanych na telefony komórkowe. Mamy także w planach zaoferowanie żeglarzom zakupu specjalnych lokalizatorów, które pozwolą wezwać pomoc i poinformują ratowników o lokalizacji poszkodowanych. Chcielibyśmy, aby osoby, które w przyszłości zdecydują się na zakup takich lokalizatorów miały specjalne zniżki przy zakupie polis ubezpieczeniowych.

Rozmawiał Krzysztof Olejnik

Wiatr portal dla żeglarzy

Witamy na portalu Wiatr.pl

Zaloguj się i odkryj nowe możliwości