Magazyn Wiatr - portal żeglarzy i pasjonatów sportów wodnych

Kanał Panamski. Brama na Pacyfik czy pułapka?

Szymon Kuczyński, który płynie samotnie dookoła świata jachtem „Atlantic Puffin”, miesiąc stał w Portobelo u wrót Kanału Panamskiego.

  • Kamila Ostrowska
  • poniedziałek, 6 lipca 2015

Szymon Kuczyński, który płynie samotnie dookoła świata jachtem „Atlantic Puffin”, miesiąc stał w Portobelo u wrót Kanału Panamskiego. Zapłacił za przepłynięcie szlaku, dopełnił wszystkich formalności, ale władze zwlekały z wydaniem pozwolenia na żeglugę. Na dodatek na kotwicowisku Szymonowi dokuczały upały. – Wypełniłem wszystkie papiery, uiściłem wszelkie opłaty, ale urzędnicy nie wiedzieli, czy mogą dać mi przepustkę. Okazało się, że przeprawa przez kanał jest niczym w porównaniu z przeprawą przez panamską biurokrację – mówił nam Szymon pod koniec kwietnia. Wreszcie, po wielu przygodach, pozwolili mu wyruszyć w drogę – „Atlantic Puffin” zameldował się na Pacyfiku 3 maja.

Oprócz załatwienia formalności Szymon musiał przygotować jacht, by spełniał określone wymogi. Przede wszystkim wypożyczył silnik zaburtowy („Atlantic Puffin” w okołoziemskim rejsie żegluje bez silnika). Poza tym musiał zamontować przenośną toaletę. Inspektor sprawdzał, czy łódka ma mocne knagi i czy na dziobie są dwie. – Kontrola trwała kilka minut, ale wcześniej musiałem płynąć 18 mil do miejscowości Colón – mówił Kuczyński. – Z urzędnikiem umówiłem się na 7.30, ale przyjechał o 11.00. Naprawdę zatęskniłem za europejską biurokracją. W czasie inspekcji najważniejszym elementem na jachcie był stół, na którym musiały się pomieścić wszystkie papiery do wypełnienia.

Krótko po przypłynięciu do Panamy Kuczyński został poproszony o pomoc i pokonał kanał na niemieckim jachcie. Tamta załoga czekała na przeprawę tylko trzy dni. Samo przejście szlaku jest dość proste i trwa dobę. Jacht zostaje przydzielony do grupy kilku łodzi, które razem pokonują trzy pierwsze śluzy w górę. Muszą płynąć równym tempem i zdążyć na otwarcie kolejnych śluz (obowiązuje minimalna prędkość pięciu węzłów). Na jeziorze Gatún jednostki stają na nocleg na boi. Następnego dnia rano grupa rusza dalej i pokonuje kolejne trzy śluzy, tym razem w dół. Po południu załogi lądują na Pacyfiku.

– Przechodzenie kanału jest dość zabawne – opowiada Szymon. – W śluzie, która ma 300 metrów kwadratowych powierzchni, obok niemieckiego jachtu stały zaledwie dwa inne, a ceregieli dookoła było co niemiara. Na lądzie stali ludzie od lin i właściwie samodzielnie niewiele można było zrobić. Ci pracownicy przeciągają łódź z miejsca na miejsce, do tego na pokładzie musi być pilot, który podpowiada, co należy zrobić, ale za nic nie odpowiada. Wszystko to wygląda tak, jakby chciano pokazać, że załogi nie na darmo wydają swoje pieniądze.

Kolejnym problemem Szymona stały się finanse, bo Panama to drogie miejsce, szczególnie dla przyjezdnych, czyli tak zwanych gringo. – Inspekcja jachtu kosztowała 54 dolary amerykańskie, opłata za przepłynięcie kanału – 1100 dolarów, kaucja zwrotna – 900, a usługi dodatkowe – około 600 USD – wylicza Kuczyński. Te usługi dodatkowe to silnik zaburtowy, toaleta oraz ludzie. Poza tym na pokładzie muszą być co najmniej cztery osoby. Na szczęście na niewielkiej łodzi „Atlantic Puffin” wystarczą dwie.

Szymon próbował znaleźć inny sposób przedostania się na Pacyfik – chciał wynająć samochód z przyczepą. Niestety tylko za wyciągnięcie jachtu dźwigiem miejscowi chcieli ponad 400 dolarów. Na dodatek jakość dróg i styl jazdy tamtejszych kierowców nie dawały gwarancji, że łódź dotrze drogą lądową w jednym kawałku.

Przedłużający się postój w Panamie wpłynął na przebieg wyprawy. – Straciłem czas, którego później zacznie mi brakować – mówi Szymon. – Prawdopodobnie będę musiał rzadziej zatrzymywać się na Pacyfiku, by zdążyć do Australii na przylot Dobrochny Nowak, która obiecała odwiedzić mnie na trasie rejsu. Miałem też nadzieję, że zdążę trochę popracować i dorobić. W Panamie się nie udało – nie było żadnej pracy dla żeglarza szkutnika. Na szczęście nie płaciłem za postój na kotwicy. Gdybym stał w marinie w Colόn, wydawałbym 40 dolarów na dobę. Co ciekawe, dowiedziałem się, że jachty, które tam się zatrzymują, również długo czekają na przepłynięcie kanału, bo właściciele mariny płacą urzędnikom za zwlekanie z decyzjami i przedłużanie formalności. Tutaj z korupcją nikt się nie kryje.

Rejs Maxus Solo Around Szymona Kuczyńskiego rozpoczął się w listopadzie na Wyspach Kanaryjskich. Żeglarz płynie jachtem typu Maxus 22 przygotowanym przez stocznię Northman. Po sforsowaniu Kanału Panamskiego skierował się do Australii. Następnie pokona Cieśninę Torresa, Ocean Indyjski i Przylądek Dobrej Nadziei. A później przez Ocean Atlantycki wróci do Europy. Informacji o przebiegu wyprawy szukacie na stronie internetowej stoczni Northman: www.northman.pl oraz na stronie projektu Maxus Solo Around: www.zewoceanu.pl.

Kamila Ostrowska

Wiatr portal dla żeglarzy

Witamy na portalu Wiatr.pl

Zaloguj się i odkryj nowe możliwości