Magazyn Wiatr - portal żeglarzy i pasjonatów sportów wodnych

Olek Doba przepłynął Atlantyk kajakiem!

  • Mateusz Jabłoński, OR
  • środa, 2 lutego 2011

Aleksander Doba przepłynął kajakiem Atlantyk z Dakaru w Afryce do Acarau w Brazylii. Płynął ponad trzy miesiące (od 26 października ubiegłego roku). Dotarł do brzegu wyczerpany, ale szczęśliwy. Doba jest pierwszym Polakiem i czwartym kajakarzem na świecie, który przepłynął samotnie Atlantyk.

Na środę zaplanowano badania Olka w Centrum Analiz Lekarskich w Fortalezie, a na czwartek konferencję prasową.

Źródło: www.aleksanderdoba.pl

[artykuł Kamili Ostrowskiej z lutowego wydania magazynu Wiatr]

100 dni w kajaku

Olek Doba ponad trzy miesiące wiosłował przez Atlantyk.

Aleksander Doba kieruje siężyciu dewizą „stawiaj sobie ambitne cele, a potem je realizuj”. Przebył kajakiem 64 tys. kilometrów. Został nagrodzony za rejs dookoła Bałtyku. Jako pierwszy przepłynął wokół jeziora Bajkał. Pochodzi z Polic, gdzie pracował i gdzie mieszka z rodziną. Właśnie kończy atlantycki rejs kajakiem z Dakaru w Afryce do Fortalezy w Brazylii.

Wybudowany specjalnie na tę ekspedycję kajak czekał na niego w Dakarze. Jednostka powstała w stoczni Andrzeja Armińskiego. Projekt musiał spełniać wymogi żeglugi oceanicznej, jednocześnie zachowując swój pierwotny, kajakowy charakter. Umieszczono na nim niewielką kajutę, gdzie Olek nocuje i przechowuje zapasy. Zamontowano panel słoneczny zasilający odsalarkę i oświetlenie. Nawigacja jest prowadzona dzięki systemowi GPS i kompasom. Kontakt z lądem zapewnia lokalizator satelitarny. Zamontowano również telefon satelitarny i radiopławę EPIRB. Kajak ma 7 metrów długości i jeden metr szerokości. Aleksander Doba wyruszył na wody Atlantyku 26 października o godz. 14.30 polskiego czasu.

W pierwszym tygodniu rejsu, przy wietrze z północnego-wschodu o sile 3 stopni Beauforta, przepłynął 499 km. Pierwszego dnia listopada relacjonował: „jest gorąco i słonecznie, wokoło pustka oceanu.” Kilka dni później musiał zmierzyć się z trzygodzinną burzą. Na szczęście zdążył się przygotować i schować wewnątrz kajaka. Okręt spisał się wzorowo. Niestety wiatr zmienił kierunek. Podmuchy ze wschodu spychały kajak z trasy. W rozmowie telefonicznej z żoną Gabi mówił, że z powodu upałów wiosłuje głównie w nocy, co odbywa się kosztem snu.

W drugim tygodniu wyprawy miał za sobą 20 proc. trasy. Kolejne dni przyniosły silniejsze wiatry, od 5 do 7 stopni Beauforta. Rozbudowały się fale. 18 listopada Olek miał już za sobą jedną trzecią trasy. Opowiadał o towarzyszących mu delfinach, drapieżnych rybach i spotkaniach ze statkami. Relacjonował, że dokucza mu wysypka spowodowana słońcem. Rany ciężko się goją przy ciągłym kontakcie ze słoną wodą. Mimo to dobry nastrój go nie opuszczał.

Piąty tydzień zakończył się stratą dystansu. Niekorzystne wiatry i prądy zepchnęły jednostkę 72 km w przeciwnym kierunku. W czasie kolejnej nawałnicy przez niedokładnie zamknięty luk wlała się woda i zamoczyła część baterii. Wiatr wciąż zmuszał do zataczania kółek, a fale urosły do 8 metrów.

Święta i początek nowego roku upłynęły kajakarzowi pod znakiem zmiennej pogody. To, co udało się nadrobić przy słabszym wietrze, zabierał równikowy prąd wsteczny. Ale 8 stycznia Olek poinformował, że jest już w połowie drogi do Fortalezy. Zaczął wiać korzystniejszy, północno-wschodni wiatr. Niestety dwa dni później zepsuła się automatyczna odsalarka i musiał korzystać z ręcznej.

11 tydzień wyprawy przyniósł sukces. Olek przez siedem dni przepłynął 637 km i osiągnął rekordową prędkość 6,43 km/h. Przekazał małżonce, że jego stan zdrowia jest dobry i że ma jeszcze zapas jedzenia. Następnego dnia miał już trzy czwarte trasy za sobą. 21 stycznia wczesnym rankiem w żartobliwy sposób podzielił się wiadomością o przekroczeniu równika: „Pokazał się księżyc i zobaczyłem coś ciemnego przede mną. Przy kursie 180, prostopadle do mojej trasy, czarna smuga prześwitująca przez fale – RÓWNIK!”

Nocą przetoczyły się kolejne burze. Samopoczucie Olka zmieniało się wraz ze zmianą kierunku wiatru. Gdy wiało z północy i wiatr popychał go w kierunku celu, nastrój był wyśmienity. Wiatr południowy wprawiał go w przygnębienie. Mimo trudności wciąż utrzymywał kajak na kursie do Fortalezy. W trzynastym tygodniu wyprawy udało się pokonać 412 km. Olek w rozmowie z Jerzym Arsobą planował już prace remontowe kajaku i rozmyślał o dalszym etapie swojej podróży. 27 stycznia minęły trzy miesiące od wypłynięcia z Dakaru. Olek z każdą godziną był bliżej brazylijskiego wybrzeża. Trzymamy kciuki za szczęśliwy powrót do Polski.

Kamila Ostrowska

W artykule wykorzystano informacje zamieszczone na oficjalnej stronie Olka Doby: www.aleksanderdoba.pl

 

 

Tagi: .
Wiatr portal dla żeglarzy

Witamy na portalu Wiatr.pl

Zaloguj się i odkryj nowe możliwości