Magazyn Wiatr - portal żeglarzy i pasjonatów sportów wodnych

Opowieść o Bractwie Wybrzeża

  • Mateusz Jabłoński, OR
  • sobota, 14 stycznia 2012

Jak zostać członkiem elitarnego stowarzyszenia ludzi morza?

Czarna flaga. Na niej biała kotwica, dwie gwiazdy, skrzyżowane wiosła i podniesione ramię kaperskie z mieczem w dłoni. Wkraczamy w świat Bractwa Wybrzeża. Przykazania dla braci zawarto w Oktalogo, gdzie czytamy między innymi: „Nie będziesz Bratu swemu zazdrościł nawy, żagla ni załogi. Żeglarza bez przystani przyjmiesz w zatoce swojej, a chociaż nie ma on żadnych bogactw krom serca swego, traktować go będziesz jak Brata”. Kim trzeba być i co trzeba zrobić, żeby zostać członkiem Bractwa Wybrzeża?

Bracia wzorują się na życiu dawnych żeglarzy, szczególnie flibustierów, kaprów i korsarzy oraz na niektórych zwyczajach masońskich. Czy w związku z tym mamy się bać? W końcu to byli piraci, którzy w XVII i XVIII wieku nazywali siebie Bractwem Wybrzeża. Bez obaw. Dziś to niezwykłe stowarzyszenie oparte jest przede wszystkim na mocnych żeglarskich więzach. Bracia wyznają te same zasady i wartości. Kierują się solidarnością ludzi morza. Przybliżają społeczeństwu wartości żeglarskie, a równocześnie mają świadomość konieczności ochrony środowiska morskiego. Podstawowym zbiorem zasad bractwa jest Oktalogo. Zawarte w nim przykazania mówią o roli kapitana, który ma być jak ojciec. Trzeba go szanować i być mu posłusznym, wykonując każde polecenie. Bracia mają pomagać sobie nawzajem na wodzie i na lądzie, są lojalni i pełni szacunku. Nie mogą być gwałtowni ani pyszni. Jeśli któryś złamie zasady, pozostali odwrócą się od niego („pozostanie sam – jako zadżumiony”).

Bractwo Wybrzeża powstało w 1951 r. w Chile. Siedmiu miłośników żeglarstwa morskiego postanowiło założyć klub zrzeszający ludzi morza, zasłużonych w propagowaniu wartości morskich. Z Chile ta idea powędrowała do Wielkiej Brytanii, Włoch, Francji, Niemiec, Hiszpanii. Mesy istnieją też m.in. w USA, Argentynie, Australii, Afryce Południowej. Niedawno powstały na Malcie, w Chinach i na Wyspach Normandzkich. Bractwo Wybrzeża na całym świecie liczy 3 tys. członków.

Polscy żeglarze przystąpili do bractwa w 1966 r. W trakcie wyprawy geograficznej „Śmiałego” wokół Ameryki Południowej zaproszenie przyjął kapitan Bolesław Kowalski wraz z załogą. W ten sposób powstała Mesa Kaprów Polskich. Pierwszym kapitanem rodzimej mesy był Bolesław Kowalski. Po nim wybrano Jerzego Knabe. Każdemu z braci nadawana jest jego własna flaga oznaczona liczbą. Pierwsze sześć otrzymała załoga „Śmiałego”: Bolesław Kowalski (1), Jerzy Knabe (2), Krzysztof Baranowski (3), Krzysztof Wojciechowski (4), Bronisław Siadek (5) i Ludomir Mączka (6).

Dziś Mesa Kaprów Polskich liczy około siedemdziesięciu braci. Powołane zostały mesy regionalne: gdańska, szczecińska, lubelska i warszawska. Każda ma swojego kapitana (sztorman), podlegającego kapitanowi mesy krajowej, którym obecnie jest Jerzy Demetraki-Paleolog. – Kapitan mesy jest jak kapitan na statku. Czyni honory na światowej radzie kapitanów i dowodzi spotkaniami bractwa – mówi Jerzy Demetraki-Paleolog. Najwyższa władza Mesy Kaprów Polskich to zafarrancho, czyli zjazd organizowany przynajmniej raz na cztery lata, ale nie częściej niż raz w roku. Na spotkaniu ustalane są prawa bractwa. Uchwały zapadają zwykle większością głosów. Co cztery lata odbywa się zafarrancho światowe. Na to spotkanie jeżdżą kapitanowie krajowi.

Czym zajmują się bracia? Angażują dobrowolnie prywatne fundusze, wspierając inicjatywy żeglarskie i projekty związane z morzem. W odległych i zapomnianych miejscach, gdzie przebywali i ginęli polscy marynarze, stawiają tablice, wodują wieńce i odwiedzają mogiły. – Bractwo wydaje non profit książki ze Złotej Serii Bractwa Wybrzeża. Opublikowano takie pozycje, jak „Wyprawa jachtu Dal” Andrzeja Bohomolca czy „Morze dookoła naszego domu” Tage Voss’a. Ostatnio wydano „Dykcjonarz Mesy Kaprów Polskich”. Znajdują się w nim biografie braci, bogate w morskie opowieści – mówi Eugeniusz „Gienia” Moczydłowski, dawny kapitan krajowy.

Polska mesa zrzesza wiele żeglarskich osobowości. Sztormanem Mesy Gdańskiej jest kpt. Andrzej Drapella (89), charyzmatyczny żeglarz i marynarz. Łatwiej spotkać go na morzu niż na lądzie. Jednym z braci był też Leonid Teliga (9), legenda polskiego żeglarstwa. Braćmi są ponadto zawodowi kapitanowie i artyści maryniści. Elitarność bractwa polega między innymi na tym, że przyjmowani są ludzie z niezwykłymi osiągnięciami. Bracia nie obnoszą się ze swoją przynależnością do stowarzyszenia. Pozostają w cieniu.

Obecność w szeregach bractwa wiąże się z obowiązkiem przestrzegania ceremoniału. Na spotkaniach obowiązują stroje z epoki korsarzy. Każdy brat ma trójgraniasty kapelusz, opaskę na oko i historyczne uzbrojenie. Za wyjątkowe osiągnięcia kapituła mesy może przyznać Nagrodę Chwały Mórz, Medal Bractwa Wybrzeża i Przywileje Gwiazd. Wszystkie nagrody zatwierdzane są przez krajowe zafarrancho.

Istotnym elementem funkcjonowania mesy jest przyjmowanie nowych braci. Zwoływana przez kapitana Rada Siedmiu ma za zadanie „przyjmować Członków Wspierających i Jungów oraz o relegowaniu członków decydować.” W jaki sposób można stać się bratem? – Nie można się zapisać. Bracia mogą zaprosić nowego członka dla morza zasłużonego – mówi Jerzy Demetraki-Paleolog. Zanim kandydat zostanie wcielony do bractwa, pozostaje na obserwacji. O przyjęciu nowego członka decydują bracia w trakcie zafarrancho. Obowiązuje zasada liberum veto, czyli decyzja musi być jednomyślna.

Jeśli brat przestrzega praw Oktalogo, pozostali „bronić go będą i wspomagać, a w potrzebie od szkody wszelakiej ochraniać.” – Na co dzień przynależność do Mesy Kaprów Polskich oznacza dbałość o wizerunek braci. To są ludzie honoru – mówi „Gienia” Moczydłowski. – Nasze spotkania z kolei traktujemy jak święto. Chcemy się bawić należycie. – Kapitan Bolesław Kowalski rzekł onegdaj, że mali chłopcy mają swoje zabawki, a duzi swoje. Takoż jest trochę w bractwie – dodaje Jerzy Demetraki-Paleolog.

Ale bracia mogą być także bezwzględni. Jeśli któryś „czynem niegodnym, a sprzecznym ze statutem lub ordonansem Bractwa się splamił, na wieczystą infamię i relegowanie skazany będzie.” Bracia również zachowali tradycyjny stosunek do płci przeciwnej. Kobieta nie może zostać bratem. Tak jest w Chile i Polsce, ale w innych krajach bywa różnie. – Nikt nie tęskni za koedukacją. A niewiasty mogą bez przeszkód powołać własną mesę – twierdzi „Gienia” Moczydłowski. Biorąc pod uwagę znaczną liczbę Polek, które są wyśmienitymi żeglarkami, może nie jest to zły pomysł. Mesy złożone z kobiet zwano w świecie „mesami wilczyc morskich”.

Kamila Ostrowska

 

Cytaty pochodzą z Oktalogo oraz z Ordonansu Trybunału Kaprów Polskich zamieszczonych na oficjalnej stronie Mesy Kaprów Polskich.

Wiatr portal dla żeglarzy

Witamy na portalu Wiatr.pl

Zaloguj się i odkryj nowe możliwości