Magazyn Wiatr - portal żeglarzy i pasjonatów sportów wodnych

Optimist i co dalej? Zdzisław Staniul dla magazynu „Wiatr”

Jeśli nie laser, to co? Na czym pływać po optimiście? Rozmowa ze Zdzisławem Staniulem.

  • Krzysztof Olejnik, Wiatr
  • poniedziałek, 14 września 2015

SANY1713 (Medium)Na czym pływać po optimiście? To pytanie nurtuje trenerów i rodziców. Zadaliśmy je Zdzisławowi Staniulowi, olimpijczykowi z Atlanty i Barcelony w klasie 470, szkolącemu najlepszą polską załogę w tej konkurencji. „Zizi” swego syna, Mikołaja, posadził za sterem klasy 29er, której flota dopiero w Polsce powstaje. Podczas regat o Puchar Polskiego Związku Żeglarskiego na tej łódce ścigały się załogi z czterech klubów: YKP Gdynia, Baza Mrągowo, JKW Poznań i Aqua Włocławek.

Magazyn „Wiatr”: Jesteś ośmiokrotnym mistrzem Polski w olimpijskiej klasie 470. Żeglowałeś na tej łódce podczas igrzysk w Barcelonie (1992) i Atlancie (1996). Dziś pracujesz z najlepszą polską załogą kobiecą oraz z załogą Szwajcarek. Dlatego wydawało się, że twój syn po zakończeniu przygody z optimistem zechce czerpać z doświadczeń taty. A tymczasem wybrał klasę 29er, przygotowawczą do olimpijskiego skiffa 49er. Kto dokonał wyboru?
Zdzisław Staniul: Ostateczną decyzję podjął Mikołaj, ale oczywiście sporo o tym rozmawialiśmy. Zrobiliśmy więc listę plusów i minusów każdej z klas. Przeważyło to, że syn będzie raczej dość wysokim zawodnikiem – zbyt wysokim, by w przyszłości usiąść za sterem olimpijskiej siedemdziesiątki. Sternicy z klasy 470 nie mogą mieć zbyt wysokiego wzrostu i muszą pilnować wagi.

Zrobiliście ocenę wieku kostnego?
Nie, ale rodzinne parametry wzrostowe wskazują na to, że Mikołaj nie będzie miał dobrych warunków na sternika klasy 470. Dlatego uznaliśmy, że najlepszą konkurencją dla niego będzie w przyszłości 49er. Znaczenie miało także to, że Kajetan Jabłoński, załogant Mikołaja, pływał wcześniej na dwudziestce dziewiątce z Olą Melzacką i chciał kontynuować przygodę z żeglarstwem na tej łódce (mieszane załogi w klasie 29er straciły rację bytu po tym, jak ISAF wprowadziła osobne konkurencje chłopców i dziewcząt).

Ocenę wieku kostnego dziecka i prognozę wzrostową można przeprowadzić na przykład u doktora Witolda Dudzińskiego z kliniki Rehasport. Jego współpracownicy potrafią podczas wizyty oszacować wzrost, jaki zawodnik osiągnie w dorosłym życiu.
Tak powinni zrobić wszyscy rodzice i trenerzy, którzy mają wątpliwości co do sportowej przyszłości swoich podopiecznych. Gdyby te badania przeprowadził każdy sternik z klasy Laser 4.7, okazałoby się, że co najmniej połowa z nich nie ma czego szukać na tej łódce, bo chłopcy nie będą mieć warunków na lasera standard, a dziewczęta na klasę Laser Radial. Niestety kluby wsadzają wielu zawodników na te łódki, bo wydają się proste i w miarę tanie. No i nie ma problemów z tworzeniem załóg dwuosobowych, co z wielu względów nie jest łatwe. Nawet Agnieszka Skrzypulec, sterniczka najlepszej polskiej załogi z klasy 470, pływała po optimiście na laserze, choć dziś – po latach – wciąż waży 53 kg. Niestety taka polityka sprawia, że tracimy utalentowaną młodzież. Zawodnicy po kilku latach spędzonych na laserze nie potrafią sobie znaleźć miejsca w innych żeglarskich konkurencjach. Dlatego uważam, że nie powinniśmy oceniać pracy trenerów tylko na podstawie wyników w młodzieżowych konkurencjach, bo jakie ma znaczenia medal zdobyty na mistrzostwach Europy w klasie Laser 4.7, skoro dziecko waży 50 kg i wiadomo, że nie może wiązać sportowej przyszłości z tą łódką. Dlatego oceniajmy szkoleniowców na podstawie prawidłowej pracy i selekcji zawodników, którzy mają odpowiednie warunki i perspektywy rozwoju w klasach olimpijskich.

A gdyby warunki fizyczne nie były decydujące, którą klasę poleciłbyś synowi?
Poleciłbym 420. To łódka, która uczy wszechstronnego technicznego żeglarstwa i trymu sprzętu – jest doskonałą klasą przygotowawczą. Zresztą nie tylko do olimpijskiej siedemdziesiątki. Nie trzeba zakładać, że jeśli ktoś wybierze klasę 420, to wkroczy na ścieżkę, z której nie ma odwrotu. Zawodnicy po dwudziestce pływają na olimpijskich skiffach, na laserach, a nawet na finnach. Przecież każdy młody organizm rozwija się inaczej i nabiera ostatecznych parametrów w różnych momentach życia. Jedni dorastają i dojrzewają wcześniej, inni później. Mistrzem olimpijskim w klasie 49er został zawodnik, który podczas mistrzostw świata ISAF rozgrywanych w Polsce pływał na 420. Można też rozpocząć szkolenie w klasie 29er, a później się przesiąść na siedemdziesiątkę. Moim zdaniem, to nie jest problemem. Pamiętajmy przy tym, że wynik sportowy w klasach przygotowawczych nie jest najważniejszy. Zawodnicy powinni się nauczyć żeglarstwa i dobrze się przygotować do konkurencji olimpijskich. Muszą nabrać dobrych nawyków, które się przydadzą w późniejszej pracy. Dlatego mogą, a nawet powinni, żeglować na różnych łódkach. Dzięki temu poznają różne style żeglowania, różne techniki, inne czucie wiatru i prędkości – po prostu stają się wszechstronnymi zawodnikami przygotowanymi do rywalizacji w dorosłym sporcie.
Wybierając łódkę po optimiście, warto też zwracać uwagę na środowisko, w którym uprawiamy żeglarstwo i możliwość rywalizacji we flocie. Jeśli w moim mieście nie ma skiffów, a są dwudziestki – pływamy na dwudziestce, to oczywiste! A jeśli klub inwestuje w skiffy – próbujemy na tych łódkach. W klasach przygotowawczych zawodnicy rywalizują dość krótko, przeważnie 2, 3 lata. Nie warto więc tracić czasu na samotne treningi – musi być grupa jachtów. No i oczywiście dobry trener: z wizją, charyzmą i zapałem.

Niektórzy zwolennicy klasy 29er mówią, że to jest nowocześniejsze żeglarstwo. Że ta łódka daje radość z żeglugi i pokazuje kierunek, w którym będzie zmierzał olimpijski sport. No i że nie wiadomo, jak długo klasa 470 utrzyma się w programie igrzysk…
O siedemdziesiątkę na igrzyskach byłbym na razie spokojny. Takie rzeczy mówiono już 30 lat temu, gdy byłem czynnym zawodnikiem. A co do frajdy z pływania? Nie powiedziałbym, że dwudziestka to mniejszy fun. Sternik ma znacznie więcej pracy i obowiązków, obsługuje liczne regulacje, aktywniej operuje szotami i obciągaczem, a łódka na niektórych kursach i w niektórych warunkach wietrznych jest szybsza od klasy 29er. Robiliśmy testy prędkości podczas jednego ze zgrupowań nad jeziorem Garda we Włoszech.

Czy koszty zakupu łódki oraz jej utrzymania powinniśmy brać pod uwagę przed podjęciem decyzji: dwudziestka czy 29er?
Nie sądzę. Co prawda łódka klasy 420 jest nieco tańsza i mamy w kraju sprawdzonego producenta, który wysyła kadłuby w różne strony świata, ale sprzęt do klasy 29er wydaje się bardziej trwały. Nie chodzi o to, czy coś kosztuje więcej czy mniej o kilka tysięcy złotych, ale o to, jaki mamy pomysł na realizację projektu szkoleniowego.

Rozmawiał Krzysztof Olejnik

Wiatr portal dla żeglarzy

Witamy na portalu Wiatr.pl

Zaloguj się i odkryj nowe możliwości