Magazyn Wiatr - portal żeglarzy i pasjonatów sportów wodnych

Przemysław Miarczyński o kitesurfingu

  • Mateusz Jabłoński, OR
  • piątek, 10 sierpnia 2012

O kiteboardingu i przygotowaniach do igrzysk opowiada Przemysław Miarczyński

Przemysław Miarczyński (klasa RS:X) jedzie na igrzyska już po raz czwarty. Marzy o złotym medalu. Trzymajmy mocno kciuki, bo jeśli nie teraz, to być może już nigdy…

Marek Słodownik: Z programu olimpijskiego wycofano windsurfing. Nową konkurencją będzie kiteboarding. Czy to dla ciebie było duże zaskoczenie?

Przemysław Miarczyński: Nie ukrywam, nie spodziewałem się tego. To było spore zaskoczenie. Wprawdzie ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła, ale los deski z żaglem wydaje się przesądzony.

Zaczniesz teraz pływać na desce z latawcem? Czy to możliwe, by tacy zawodnicy jak ty odnosili wkrótce sukcesy w nowej konkurencji?

Kitesurfing nie jest dla mnie nowością. Pływałem już kilka razy i uważam, że ta sztuka jest do opanowania. Myślę poważnie o zmianie konkurencji, ale na razie koncentruję się na przygotowaniach do regat olimpijskich w Weymouth. Pewna epoka dobiega końca, więc warto się postarać o dobry wynik. Nie ukrywam, że chciałbym zdobyć w Anglii złoty medal. Startuję już wiele lat, od dawna jestem w światowej czołówce, jadę na moje czwarte igrzyska, więc pora na medal. Byłaby to fantastyczna sprawa. Nie tylko dla mnie, ale też dla zawodników, trenerów, sponsorów i wszystkich, którzy wspierają nas od lat.

Co będzie później, zobaczymy. Na dojście do światowej czołówki kiteboardingu daję sobie dwa lata. Po dwóch sezonach treningów i startów będę wiedział, na co mnie stać. Wydaje mi się, że nie jestem na straconej pozycji. Jeśli się uda, zostanę przy tym sporcie. Jeśli nie, zajmę się czymś innym. Nie wykluczam startu na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro na desce z latawcem, ale co z tych planów wyjdzie – czas pokaże.

Czym różni się świat olimpijskiej deski windsurfingowej od świata kitesurfingu?

Przede wszystkim systemem przygotowań do najważniejszych zawodów w sezonie. Od lat mamy bardzo surowy reżim treningowy. Myślę, że znacznie lepiej radzimy sobie z organizacją procesu startowego, z logistyką, cały czas działamy w pewnym rytmie. Ponadto, doskonale wiemy, jak przygotować się do najważniejszych startów. To pozwala na pewien optymizm, choć ostateczną odpowiedź na pytanie, kto będzie górą, przyniesie dopiero bezpośrednia konfrontacja. Zapowiada się bardzo ciekawe starcie dwóch odmiennych sposobów postrzegania wyczynu sportowego.

Jak środowisko olimpijskich deskarzy przyjęło decyzję działaczy ISAF?

Widać pewne poruszenie, zarówno wśród zawodników, jak i trenerów. Wielu liczy na to, że uda się jeszcze coś zmienić. Medaliści regat Skandia Sail for Gold 2012, które rozegrano w czerwcu na akwenie olimpijskim w Weymouth, nosili na koszulkach emblematy z napisem Vote for windsurfing in Rio 2012 (Głosuj za windsurfingiem w Rio de Janeiro).

Czy zmiany w programie igrzysk sprawią, że zmniejszy się zainteresowanie deską z żaglem?

Raczej nie. Ten sport przecież nie zniknie z plaż i tras regatowych. Być może nawet wróci na kolejne igrzyska w nowym kształcie. Na pewno natomiast nastąpi gwałtowny wzrost zainteresowania kitesurfingiem.

Czy polscy trenerzy są gotowi do rozpoczęcia pracy w nowej konkurencji?

Jeśli będą chcieli pracować w kitesurfingu, poradzą sobie bez większych problemów. Wiele elementów jest przecież wspólnych dla obu konkurencji. Podobna jest technika, formuła regat, trening fizyczny zapewne też będzie miał duże znaczenie. Różnica jest w narzędziach, czyli zamiast żagla mamy latawiec.

A jeśli nie powiedzie ci się z latawcem, jak widzisz swoją przyszłość?

Chciałbym wykorzystać lata doświadczeń i przekazać wiedzę młodym zawodnikom. Rola trenera jest pociągająca. Na razie jednak koncentruję się na roli czynnego zawodnika.

Jak przebiegały wasze przygotowania do igrzysk?

Bez przeszkód. Jak zawsze w ostatnich latach startowaliśmy w najważniejszych regatach, trenowaliśmy także zimą. Nad programem przygotowań czuwał trener Paweł Kowalski. Oprócz świadczeń z PZŻ mam wsparcie prywatnych sponsorów (Ergo Hestia, Mercedes-Benz, miasto Sopot) oraz Kredyt Banku, który pomaga wielu kadrowiczom z klas jednoosobowych. Sprzętu specjalistycznego nie brakowało, także pomocy fizjologów, psychologów, wszystko działało, jak trzeba. Nie można, niestety, powiedzieć tego o finansowaniu przez związek sprzętu do treningu ogólnorozwojowego. Trochę mnie to dziwi, bo to bardzo istotny element przygotowań i nie powinno na niego brakować pieniędzy.

Rozmawiał Marek Słodownik

Wiatr portal dla żeglarzy

Witamy na portalu Wiatr.pl

Zaloguj się i odkryj nowe możliwości