Magazyn Wiatr - portal żeglarzy i pasjonatów sportów wodnych

Rozmowa z Tomkiem Figlerowiczem

  • Mateusz Jabłoński, OR
  • niedziela, 27 lipca 2014

Tomasz Figlerowicz, prezydent Polskiego Stowarzyszenia Klasy Optimist, opowiada o programie Energa Sailing, o szkoleniu młodych sterników oraz o tym, dlaczego sukces w sporcie dzieci nie jest najważniejszy.

Magazyn „Wiatr”: W jaki sposób zorganizowane jest szkolenie najmłodszych zawodników w krajach zachodniej Europy, które odwiedzacie w trakcie zgrupowań i regat? Czy realizowane są tam programy edukacyjne podobne do naszego?
Tomasz Figlerowicz: Polscy trenerzy jeżdżą z zawodnikami po całej Europie, a niektórzy – od czasu do czasu – wyruszają także na inne kontynenty. I prawie wszędzie, gdzie obserwujemy organizację szkolenia w klasie Optimist, finansowanie nauki spoczywa przede wszystkim na barkach rodziców. Darmowe zajęcia, takie jakie w Polsce mają uczestnicy programu Energa Sailing, są czymś niespotykanym. Powiem więcej, pod tym względem jesteśmy wręcz światową awangardą, bo od lat nasi najmłodsi sternicy mogą korzystać z pomocy sponsorów. W krajach zachodniej Europy wielu klubów po prostu nie stać na zatrudnienie szkoleniowców, dlatego rodzice wynajmują ich prywatnie. Kluby niekiedy oferują jedynie hangar i slip. Widziałem nawet takie sekcje, w których rodzice płacili bosmanowi po 10 euro za godzinę, by móc zwodować klubową łódkę – zupełnie jak w wypożyczalni kajaków. Niestety, wydaje się, że także u nas wszystko będzie zmierzać ku większej komercji, dlatego takie projekty jak Energa Sailing, staną się dla żeglarstwa bezcenne.

W tym sezonie ponad 600 dzieci z sześciu województw uczestniczy w zajęciach. Co zrobić, by jak najwięcej z nich zapisało się klubów i zostało przy żeglarstwie na dłużej? A najlepiej na zawsze.
Zdajemy sobie sprawę, że od pierwszych kroków na pokładzie do żeglugi na wysokim poziomie w krajowej czołówce droga jest długa i niełatwa. Dlatego staramy się organizować spotkania z rodzicami, coś na kształt drzwi otwartych, by sekcje regatowe z najbliższej okolicy mogły przedstawić swoją ofertę. U nas, w Poznaniu, nad Jeziorem Kierskim, takie spotkanie odbędzie się w czerwcu. Zależy nam na tym, by każdy sternik z programu Energa Sailing mógł znaleźć najlepsze dla siebie miejsce do kontynuowania nauki. Kluby są różne. Jedne mają lepszą infrastrukturę i droższą ofertę, inne skromniejszą bazę i niższe opłaty. Uważam, że dla chętnych dzieci nie zabraknie miejsca.

Ilu uczestników programu powinno kontynuować przygodę z żeglarstwem, byśmy mogli powiedzieć, że projekt udał się w stu procentach?
Byłbym szczęśliwy, gdyby co drugie dziecko spróbowało swych sił w sekcji regatowej. Trenerzy i działacze powinni stworzyć takie warunki, by jak najwięcej uczestników programu zatrzymać w klubach. 

Czy poziom szkolenia w poszczególnych ośrodkach uczestniczących w programie spełnia oczekiwania trenerów i działaczy z PSKO i PZŻ?
Na początku było z tym różnie. Ale później, po wielu spotkaniach, rozmowach i wykładach dla instruktorów, zaobserwowaliśmy poprawę, a także to, na czym szczególnie nam zależało, czyli pewne ujednolicenie organizacji szkolenia i metodologii nauki. W ubiegłym sezonie PZŻ wydał podręcznik dla dzieci. A w maju tego roku rozpoczęto zdjęcia do filmu szkoleniowego. Technikę żeglugi prezentowali przed kamerą doświadczeni sternicy, między innymi Tytus Butowski, ubiegłoroczny mistrz Europy, oraz Ola Melzacka. Ten film może być pomocny wielu zawodnikom i instruktorom.

A na wyższym poziomie, w grupach B i A, czego najbardziej brakuje w systemie szkoleniowym?
Po pierwsze, większego finansowania przez miasta, gminy, kluby wielosekcyjne czy prywatnych sponsorów. Ale z problemem braku pieniędzy borykają się chyba wszystkie dyscypliny sportu. Drugą rzeczą, na którą często zwracam uwagę, jest dość słaba współpraca między klubami, trenerami i grupami zawodników. Gdyby była ściślejsza, moglibyśmy częściej wyjeżdżać za granicę, obniżać koszty zgrupowań i udziałów w regatach, podpatrywać najlepszych i podnosić w ten sposób poziom sportowy. Kiedy nasi zawodnicy pojawiają się na jeziorze Garda we Włoszech, w Hiszpanii czy w Chorwacji, zawsze zagraniczne ekipy chcą się przyłączyć do zajęć i zorganizować wspólny trening. Wiedzą, że Polska ma dobrych trenerów i zawodników, więc można na takich zajęciach skorzystać. W podobny sposób mogłyby współpracować nasze kluby. Najpierw na poziomie jednego jeziora lub województwa, później na poziomie krajowym.

Czy dominacja klubów z Pomorza wciąż jest tak wyraźna jak w ostatnich sezonach?
Poziom nieco się wyrównał, na czołowych miejscach rankingu pojawiają się sternicy z takich klubów, jak JKW Poznań, Niegocin Giżycko, Opty Ustka czy MKŻ Opti Kamień Pomorski. Ale oczywiście zawodnicy z YKP Gdynia wciąż są bardzo mocni, w czołówce jest ich najwięcej. Trudno się temu dziwić, gdyż Gdynia ma doskonałe warunki do treningów i świetnych szkoleniowców. Rozległa zatoka jest właściwie w centrum miasta. Kiedyś zapytałem zawodniczkę z Gdyni, jak to się stało, że zainteresowała się żeglarstwem. Odpowiedziała: „poszłam z tatą na lody i zobaczyłam łódki”. U nas, gdy dzieci idą w centrum na lody, widzą najwyżej koziołki na Starym Rynku. Dlatego prymat klubów z Pomorza jest czymś naturalnym. Co nie znaczy, że nie można z nimi nawiązać równorzędnej walki. Bo niezależnie od akwenów, odległości do mariny czy sprzętu, o poziomie szkolenia i tak w największym stopniu decydują trenerzy.

Czy sukcesy w klasie Optimist powinny być celem? Czy na tym etapie zabawy w sport sukcesy w ogóle są potrzebne?
Wynik nie jest najważniejszy. Zawodnik musi się nauczyć zasad, poprawnej techniki, a żeglowanie powinno mu sprawiać frajdę. Wielu było takich, którzy błyszczeli w klasie Optimist, a później – w starszym wieku – nie potrafili się odnaleźć w sporcie. Są też tacy, którzy na optimistach nie odnosili żadnych sukcesów, a później, dzięki determinacji, wytrwałości i ciężkiej pracy, zostali olimpijczykami. Na przykład Piotr Kula z klasy Finn czy Ania Weinzieher z klasy Laser Radial. O Mateuszu Kusznierewiczu nie wspominając… Dlatego sukces na optimiście, choć cieszy trenera, sprawia frajdę rodzicom i buduje morale zawodnika, dla jego sportowej przyszłości nie ma wielkiego znaczenia. Spośród moich sterników doskonale żegluje w tym sezonie Emilia Zygarłowska, stypendystka programu Energa Sailing. Nie wiemy, czy wywalczy kwalifikację do mistrzostw świata. Nie wiemy, czy zdobędzie medal mistrzostw kraju. Ale wiemy, że ta dziewczyna dzięki żegludze na optimiście stała się materiałem na doskonałego regatowca. Gdy zaczynała, siedziała wystraszona i skulona na rufie łódki. Dziś w silnym wietrze tak pięknie prowadzi jacht, że już nie tylko rodzice, ale także fotoreporterzy wypatrują ją przez obiektyw.

Rozmawiał Krzysztof Olejnik

Tagi: .
Wiatr portal dla żeglarzy

Witamy na portalu Wiatr.pl

Zaloguj się i odkryj nowe możliwości