Magazyn Wiatr - portal żeglarzy i pasjonatów sportów wodnych

Rozmowa ze Piotrem Myszką

  • Mateusz Jabłoński, OR
  • środa, 9 czerwca 2010

Drugie miejsce w regatach Pucharu Świata w Hyeres to dla Ciebie duży sukces czy jedynie przyjemny epizod w codziennej, żmudnej robocie?

Stawałem już na podium w regatach tej rangi, więc nie ma powodu, by bić w dzwony. Słowo „robota” bardzo dobrze oddaje to, co działo się we Francji. Przy słabych wiatrach musieliśmy pompować w każdym wyścigu. Prawie od startu do mety. To praca jak w kopalni. Każdy z nas woli silniejsze wiatry, bo przecież windsurfing polega na tym, by żeglować w ślizgu, a nie odpychać się od powietrza wachlując żaglem do utraty tchu.

Widziałem Twoje ręce. Popękana skóra i obtarcia aż do krwi. Jak z takimi dłońmi można walczyć o medal w regatach Pucharu Świata?

W ostatnich trzech wyścigach było już bardzo źle. Ręce bolały. Trudno było utrzymać bom. Skuteczność mojego pompowania znacznie spadła, może nawet o 30 procent. Było to widać po nieco słabszych miejscach w wyścigach.

Witold Dudziński, lekarz kadry, próbował ratować Twoje ręce…

Wieczorem smarował dłonie specjalną maścią i zakładał opatrunek na całą noc. Ale przecież nazajutrz znów trzeba było żeglować. Zawsze raz w roku dopadają mnie takie obtarcia dłoni, przeważnie na początku sezonu. Dwa lata temu, także w Hyeres, z powodu pokaleczonych rąk musiałem wycofać się regat. Zrezygnowałem z dalszej walki, choć zajmowałem trzecią pozycję.

Jak przygotowywałeś się do tego sezonu?

Jazda na rowerze, gra w squasha, siłownia, basen oraz to co lubię bardzo czyli narty biegowe. Biegówki to aktywność, która bardzo pomaga deskarzom w przygotowaniu formy do sezonu. Mocno pracują ręce. Nogi również. Narty to doskonała zaprawa.

Piotr, od czerwca ubiegłego roku jesteś tatą. Kiedy rodził się Antoś, Ty żeglowałeś w Izraelu. Swoje dziecko najpierw widziałeś na ekranie komputera, a dopiero później na żywo. Teraz rozmawiasz z żoną przez Skype. Jak pogodzić rolę męża z rolą zawodowego żeglarza?

Nie jest łatwo. W domu jest ostra jazda. Dziecko, treningi, zakupy, dom, uczelnia. To jest dopiero robota. Studiuję na AWF. Moja żona robi już trzeci kierunek (logopedię). Dlatego kiedy przyjeżdżam na zgrupowanie, to na początku mam wrażenie, że jestem na wczasach. Mam nagle tyle czasu, że nie wiem co z nim zrobić. Ale oczywiście już po kilku dniach zaczynam mocno tęsknić. Nie jest to wszystko proste. Dlatego jeśli nie wywalczę awansu na igrzyska w Londynie, to chyba zrezygnuję z kadry.

W polskiej kadrze deskarzy jak zwykle jest duża konkurencja. Kto ma największe szanse w walce o igrzyska?

Wciąż faworytem jest Przemek Miarczyński. Ja nie składam broni – też mam szanse. Nieźle radzą sobie pozostali chłopacy. Walka będzie bardzo zacięta. Po cichu wierzę, że mogę ją wygrać. Igrzyska są moim najważniejszym celem. I nie chodzi mi o sam wyjazd do Londynu. Załapanie się na wycieczkę w ogóle mnie nie interesuje. Liczy się tylko medal.

A jeśli się nie powiedzie?

Będę musiał zająć się rodziną i pójść do pracy. Pewnie zostanę trenerem. Lubię to robić i chyba potrafię. Ale to oczywiście na razie tylko plan awaryjny. Cały rok startów przed nami…

Rozmawiał Krzysztof Olejnik

Tagi: .
Wiatr portal dla żeglarzy

Witamy na portalu Wiatr.pl

Zaloguj się i odkryj nowe możliwości