Szymon Kuczyński minął krainę marzeń i zmierza coraz dalej na południe. Do Hornu jeszcze daleko…
Projekt Call of the Ocean.
Szymon Kuczyński, przemierzający oceany w samotnym rejsie dookoła świata bez zawijania do portów, w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia mijał Nową Zelandię. W dzienniku zapisał: „Szerokość: -48.3488760, długość: 168.968438. Z lewej, za horyzontem i za chmurami, została kraina z marzeń, którą zaliczymy następnym razem. Za kilka dni ostatnie wysepki i dalej już pustka aż do Hornu”. W tym momencie Szymon zaczął zmierzać w kierunku południowo-wschodnim. W piątek 29 grudnia był już na szerokości geograficznej południowej -50.633915. Po drodze zanotował: „Jestem na granicy ryczących czterdziestek i wyjących pięćdziesiątek. Wciągnąłem wiec genaker, aby w ogóle się poruszać i mieć sterowność. Po prostu stoję w centrum wyżu…”. Tego samego dnia wieczorem znów żartował: „Wyjące pięćdziesiątki nie odpuszczają. Genaker na maszcie, a prędkość 2,8 węzła. Kurs na Antarktydę”. W ostatnich godzinach 2017 roku Szymon mija południk przecinający wschodni kraniec Nowej Zelandii.
Kuczyński, dwukrotny zdobywca tytułu Żeglarz Roku Magazynu „Wiatr”, w samotny rejs dookoła świata bez zawijania do portów wyruszył z Plymouth 19 sierpnia 2017 roku. Żegluje jachtem o długości 6,36 metra (Maxus 22). Nikt wcześniej nie opłynął świata w samotnym rejsie non stop tak niewielką jednostką. „Atlantic Puffin” pokonał już 14 740 mil z średnią 4,9 węzła (116 mil na dobę). Do mety jeszcze 13 119 mil (za rufą żeglarz ma ponad 50 proc. zaplanowanej trasy).
Oczywiście na pokładzie nie brakuje kłopotów. Przed miesiącem Szymon stracił czujnik wiatru na topie masztu oraz główny panel słoneczny. Musi oszczędzać prąd, bo ma jedynie połowę poprzedniej mocy. Później doznał dość groźnie wyglądającej kontuzji głowy. Oto skrót z dziennika pokładowego: „Czasem człowiek się budzi w innym łóżku niż planował. Bywa. Gorzej gdy nie pamięta dlaczego. Obudziłem się twarzą wkomponowaną w krawędź jaskółki. Przez parę sekund nie mogłem się pozbierać. Sprawdziłem czy mam na nosie okulary. Były, ale bez lewego szkła i z pękniętą ramką. Uderzenie musiało być potężne, bo rura przy koi się zgięła. Do tego przechył musiał być bardzo duży, bo zamiast na podłodze, wylądowałem na przeciwnej koi, a właściwie na burcie. Wszystko wskazuje na to, że fala była wielka i poruszała się prostopadle do zafalowania. Skończyło się na zdemolowaniu kuchenki. Na pokładzie nic się nie wydarzyło, a okulary da się naprawić. Trochę gorzej ze mną. Siniak na czole, rozcięta brew, spuchnięte i sine lewe oko. Obolałe plecy i parę siniaków. Najgorzej z ustami. Górne jedynki wstrząśnięte u fundamentów. Dolna warga rozcięta od wewnątrz do mięcha”.
Szymon planuje ukończyć rejs późną wiosną 2018 roku. Dotąd tylko jeden Polak, Henryk Jaskuła, okrążył świat samotnie klasyczną drogą wokół trzech przylądków, bez zawijania do portów (37 lat temu kapitan Jaskuła żeglował z Gdyni do Gdyni). Tomasz Lewandowski (zmarł w 2012 roku) przed dekadą opłynął świat w samotnym rejsie non stop szlakiem zachodnim – wyruszył z meksykańskiej miejscowości Ensenada, opłynął Australię od północy, a później Przylądek Dobrej Nadziei i Horn. Kuczyński może więc być trzecim Polakiem, który w swym żeglarskim dossie będzie mógł zapisać „Solo, non stop, around the world”. Z całych sił trzymamy kciuki.
Wpisy Szymona dostępne są stronie projektu www.zewoceanu.pl. Rejs można również śledzić przez aplikację na urządzenia mobilne Zew Oceanu.