Magazyn Wiatr - portal żeglarzy i pasjonatów sportów wodnych

Test jachtu Maxi 1200. Szwedzka tradycja, polska jakość – ZDJĘCIA i FILM

Producentom udało się stworzyć jacht, obok którego nikt nie przejdzie obojętnie w żadnym porcie, a projektantowi – w niezwykły sposób połączył tradycję z nowoczesnością.

  • Krzysztof Olejnik, Wiatr
  • wtorek, 17 listopada 2015

Polska premiera jachtu Maxi 1200, luksusowego cruisera szwedzkiej marki, odbyła się podczas gdyńskich targów Wiatr i Woda na wodzie. Tuż po wystawie na zaproszenie producenta – stoczni Delphia Yachts – testowaliśmy łódź na wodach Zatoki Gdańskiej.

Delphia Yachts, kupując przed trzema laty markę Maxi, przejęła formy do wytwarzania kadłubów, wszystkie projekty oraz know-how. Maxi Yachts to szwedzka legenda – jak Volvo czy Saab. Łodzie znane są z jakości wykonania, urody i doskonałych właściwości nautycznych. Należą też do konstrukcji komfortowych i bezpiecznych. Od powstania marki wyprodukowano około 16 tys. jednostek. Maxi projektuje Pelle Petterson, szwedzki mistrz świata, uczestnik America’s Cup i medalista olimpijski (dwa medale w klasie Star wywalczył podczas igrzysk w Tokio i Monachium).

Jacht, który przedstawiono w Gdyni, to elegancka i bogato wyposażona łódź przystosowana do wygodnego samodzielnego prowadzenia – armator może zabrać na pokład rodzinę lub przyjaciół i nie musi ich prosić o nic więcej niż o pomoc przy odbijaniu od kei. Projekt wnętrza wykonano w biurze Tony Castro Design. Prezentowany egzemplarz ma dwie kabiny i sześć miejsc do spania. Firma oferuje też modele z trzema kabinami – tak wykończone mają nieco mniejszą kanapę w salonie, łazienkę przesuniętą ku dziobowi oraz stolik nawigacyjny po przeciwnej stronie kadłuba – na lewej burcie. Egzemplarze z trzema kabinami mają osiem miejsc do spania.

W kwietniu zagraniczni dziennikarze pływali na Maxi 1200 u wybrzeży Majorki. Efektem tych testów jest nominacja do konkursu European Yacht of The Year 2016 (kategoria: luxury cruiser). Podczas targów Wiatr i Woda konstrukcja otrzymała też nagrodę Gdynia Yacht Design dla najpiękniejszego jachtu żaglowego.

Już przy kei w oko wpada prosta pawęż, która po otwarciu staje się dużą platformą kąpielową. Przejścia burtowe są szerokie i wygodne, a nadbudówka na tyle wysoka, by wnętrze było przestronne oraz na tyle niska, by jacht pozostał jachtem, a nie pękatym kioskiem z masztem.

Pod pokładem zwróciliśmy uwagę na elegancką jasną tapicerkę pokrywającą sufit. Na podłogę z bielonego dębu. Meble i szafki wykończone drewnem mahoniowym oraz białą laminatową okleiną. Sporo jest solidnych uchwytów. Wzdłuż burt poprowadzono dyskretne rzędowe oświetlenie. Bardzo wygodne jest stanowisko nawigatora. Niektórzy ponoć zwracali uwagę, że stół jest trochę za mały, ale po co miałby być większy w epoce tabletów i laptopów. Oparcie przesunięte do dziobu pozwala nawigatorowi wygodnie usiąść twarzą do stolika, a przesunięte ku rufie – zasiąść z całą załogą do kolacji.

W kabinie dziobowej jest szeroka dwuosobowa koja o długości przekraczającej dwa metry. Wysokość od wejścia do krawędzi koi wynosi 190 cm. Po prawej stronie mamy sporą szafę na sztormiaki i inne większe części garderoby, a po lewej – mniejszą szafkę z półkami i ławką. Na obu burtach zamontowano jaskółki.

W salonie wokół dużego stołu może zasiąść osiem osób. Po rozłożeniu kanapy na prawej burcie powstaje dwuosobowe łóżko. Z lewej strony zamontowano piękną i bogato wyposażoną kuchnię. Jest w niej mikrofalówka, dwupalnikowa kuchenka gazowa, pochłaniacz, piekarnik, zlew oraz dwie lodówki – górna i frontowa.

Na rufie mamy drugą kabinę sypialną dla dwóch osób, a tuż przy zejściówce – wejście do łazienki. To pomieszczenie robi duże wrażenie na wszystkich, którzy pierwszy raz wchodzą pod pokład Maxi 1200. Łazienka jest przestronna i wysoka. Ma piękną okrągłą umywalkę na marmurowym blacie, zamykany przedział z toaletą, prysznicem i ławką z drewna tekowego, a także pomieszczenie do przechowywania i suszenia sztormiaków.

Czas na wodę. W portowych manewrach pomaga dziobowy ster strumieniowy. Po opuszczeniu mariny płyniemy chwilę bez żagli. Motor Volvo Penta 40 KM ze składaną trzypłatową śrubą delikatnie mruczy pod podłogą przedniej części kokpitu. Stojąc za sterem, ledwo go słyszymy. Przy obrotach 2300 rpm, żeglując pod nieduże fale, osiągamy prędkość od 7,7 do niespełna 8 węzłów. Po chwili stawiamy piękne laminowane żagle, które na maszcie z dwoma parami salingów i obrotowym sztagu układają się niczym skrzydła. Fały lądują w burtowych bakistach za oparciami lewej i prawej ławki w kokpicie (proste i genialne). Sternik wszystko ma pod ręką. Może samodzielnie dobrać szot foka i wybrać grot na elektrycznym kabestanie zamontowanym pośrodku kokpitu (na tylnej części stołu). Do nikogo nie musi wołać: poluzuj, dobierz, uważaj, szybciej, nie zielona, tylko czerwona… Po prostu skipper jest panem sytuacji i może prosić załogę jedynie o więcej mleczka do kawy.

Wyłączamy silnik, blokujemy wał i składamy trzypłatową śrubę (manetka w pozycji wstecz). Rozpoczynamy halsówkę z Gdyni do Górek Zachodnich. Przy wietrze o sile 11 węzłów żeglujemy z prędkością od 7,4 do 7,7 węzła. Jednak to nie osiągi łodzi robią na mnie największe wrażenie, ale stabilność żeglugi, łatwość prowadzenia oraz to, jak precyzyjnie i delikatnie działają koła sterowe (oba wykonane z włókien węglowych). Szwed Pelle Petterson, konstruktor jachtu, przekonuje, że Maxi 1200 stworzono do żeglugi single handed sailing in all conditions. Płynący z nami w testowym rejsie Łukasz Wosiński, sternik załogi Delphia Sailing Team, żartuje, że Pelle powinien raczej powiedzieć: one finger sailing. Sprawdzamy. Przy chwilowym, nieco mocniejszym szkwale jacht przechyla się wyraźnie na zawietrzną burtę. Płyniemy smukłą jednostką o liniach łączących tradycję i nowoczesność, wiec wychylając się pod relingiem, mogę niemal musnąć wodę dłonią. Przyrządy renomowanej marki B&G pokazują prędkość niespełna ośmiu węzłów, a mimo to bez trudu i wysiłku trzymam koło sterowe jednym palcem – po prostu dotykając je delikatnie od góry. Łukasz Wosiński, który przeprowadzał łódź do Polski przez Kanał Angielski i Morze Północne, przekonuje, że Maxi 1200 także w trudniejszych warunkach prowadzi się jak po sznurku – łatwo i bez wysiłku.

Stanowiska sternika na lewej i prawej burcie są bardzo wygodne. Podłogę wyprofilowano w taki sposób, że nawet gdy jacht płynie w dużym przechyle, możemy trzymać koło, stojąc wygodnie w pionowej pozycji. Zamontowano solidne listwy podłogowe, na których możemy zaprzeć stopy. Niektórzy zagraniczni sternicy siadają bokiem do dziobu i trzymają koło między nogami. Można i tak, jednak zdecydowanie wolę usiąść bardziej z tyłu, za kołem. Mam wtedy większą swobodę i kontrolę nad sytuacją, mogę też częściej zmieniać pozycję – raz sterując z prawej burty, raz z lewej. To ważne szczególnie na zatłoczonych akwenach.

Przy obu stanowiskach sterowania mamy urządzenia B&G oraz kompas, natomiast na centralnym postumencie znajduje się ploter map tej samej marki oraz duży elektryczny kabestan szotów grota. Już w gdyńskim porcie, podczas targów Wiatr i Woda, zaciekawiła mnie krótka lina biegnąca od bomu do kabestanu bez żadnego przełożenia (pomyślałem nawet, że brakuje jednego bloczka pod bomem). Okazało się jednak, że to patent Pelle Pettersona i taki takielunek w zupełności wystarcza do skutecznego operowania głównym żaglem o powierzchni 46,5 m kw. Proste, niezawodne, regatowe rozwiązanie… Wystarczy tylko kilka razy obłożyć szot na elektrycznym kabestanie.

Opuszczając pokład przy kei Delphia Marina, nabieram przekonania, że nowy jacht szwedzkiej marki przysparza powodów do dumy. Producentom – bo udało się stworzyć łódź, obok której nikt nie przejdzie obojętnie w żadnym porcie świata. Projektantowi – bo w niezwykły sposób połączył tradycję z nowoczesnością. Oraz armatorom, którzy mogą mówić, że ich jacht łączy szwedzką tradycję i polską jakość.

Krzysztof Olejnik

MAXI 1200
Długość całkowita 12,16 m
Długość kadłuba 11,56 m
Długość linio wodnej 10,60 m
Szerokość 3,75 m
Zanurzenie 2,32 m / 2,00 m / 1,75 m
Waga 6900 kg
Balast 2470 kg
Zbiornik paliwa 150 l
Zbiornik wody 260 l
Grot 46,5 m kw.
Genua 37,5 m kw.
Kategoria CE A (8 osób)
Cena 180 tys. euro netto

25 LAT DELPHIA YACHTS
Stocznię założyli w 1990 roku bracia Piotr Kot i Wojciech Kot. Dziś firma jest największym producentem jachtów żaglowych w Polsce oraz jedną z największych stoczni w Europie środkowej i wschodniej. Oferuje łodzie o długościach od 7 do 15 metrów – żaglowe typu Delphia i Phila oraz motorowe typu Nautika i Nano. Przez ćwierć wieku w stoczni powstało 30 modeli jachtów i ponad 20 tysięcy egzemplarzy przeznaczonych do żeglugi śródlądowej, morskiej i oceanicznej. W 2011 roku w gdańskich Górkach Zachodnich powstała Delphia Marina, w której cumuje czarterowa flota oleckiej firmy. W 2012 roku stocznia kupiła szwedzką markę Maxi Yachts. Jest także producentem łodzi motorowych Quicksilver oraz przedstawicielem tej marki na Polskę. Oprócz produkcji jachtów firma oferuje usługi frezowania CNC. Realizuje zamówienia dla przemysłu jachtowego, lotniczego i kolejowego.

ZDJĘCIA: Nico Martinez / www.martinezstudio.es, Maxi Yachts, Krzysztof Olejnik

Tagi: , , .
Wiatr portal dla żeglarzy

Witamy na portalu Wiatr.pl

Zaloguj się i odkryj nowe możliwości