Magazyn Wiatr - portal żeglarzy i pasjonatów sportów wodnych

Pod wiatr do Auckland

  • Krzysztof Olejnik, Wiatr
  • wtorek, 3 kwietnia 2012

Pod wiatr do Auckland – mimo przecieku wygrał jacht „Groupama”

Teraz na kursie Horn

Czwarty etap regat Volvo Ocean Race – 5200 mil morskich z chińskiego miasta Sanya do Auckland w Nowej Zelandii – dostarczył kibicom sporo wrażeń. Na trasie trwała nieustanna rywalizacja nawigatorów. Z jachtów wyciskano maksimum możliwości. Były wielkie emocje na trasie i niespodzianki na mecie.

Kiedy sześć jachtów wystartowało z Chin, oczywiste było, że wszystkie popłyną na wschód. Ale jak daleko i co będzie dalej? To była tajemnica każdej z załóg. Po wyjściu z Morza Południowochińskiego na otwarty Pacyfik dominowały słabe wiatry z południa, nic zatem dziwnego, że wszyscy postanowili płynąć dalej na wschód, aby później skierować się prosto na południe. Załogi kontrolowały się wzajemnie i pokonywały kolejne mile ku wschodowi słońca. Najbardziej na północ skierowała się „Puma”, szukając tam szansy na silniejsze wiatry. Spodziewanego efektu jednak nie było. Wprawdzie Amerykanie posuwali się do przodu nieco szybciej od rywali, ale po zwrocie musieli odrabiać straty do jachtów, które płynęły bardziej na południe, nawet sto mil.

Prowadziła francuska „Groupama”, co mogło zaskakiwać, ponieważ do tej pory ten jacht nie uchodził za mistrza prędkości. Bardzo zachowawczo żeglowała tym razem załoga hiszpańskiej „Telefoniki”, lidera regat. Trzymała się środka stawki i kontrolowała przebieg wyścigu, ale cały czas traciła do Francuzów kilkanaście mil. Wolniej niż rywale, ale trzymając się stawki, płynęła chińska „Sanya”, najwolniejszy jacht regat. Kiedy wszyscy żeglują jednym kursem, trudno o taktyczne zagrywki, więc załoga chińska cierpliwie czekała na dogodny moment do ataku.

Kiedy jachty pokonały ponad 800 mil, skierowały się wreszcie na południe. Wybierano dwie trasy: żeglugę po wschodniej stronie Wysp Salomona lub wariant zachodni z przejściem pomiędzy wyspami. Pierwsza trasa wydawała się szybsza, ale później jachty wchodziły w strefę przeciwnego wiatru, co zmuszało załogi do halsowania. Wariant drugi, bardziej ryzykowny, dawał nadzieję na żeglugę bejdewindem niemal do wysokości północnego cypla Nowej Zelandii i pozwalał liczyć na korzystną zmianę kierunku wiatru nadchodzącą z kolejnym niżem. Jednak żegluga pomiędzy wyspami rodziła niebezpieczeństwo bliskiego kontaktu z brzegiem i słabymi kręcącymi wiatrami.

Pierwszą trasę wybrały „Groupama”, „Puma” i „Abu Dhabi”. Reszta zdecydowała się na rejs pomiędzy wyspami. Kiedy jachty dopływały do wysp, najszybsza była „Groupama”, tuż za rufą mając Amerykanów. „Abu Dhabi” tracił dystans. W drugiej grupie dobrze żeglowali Hiszpanie. Za nimi, niczym cień, żeglował „Camper”. Załogi robiły co mogły, by dogonić uciekającego Francka Cammasa, skippera „Groupamy”, z każdą milą przybliżającego się do etapowego zwycięstwa w Auckland.

Po minięciu Wysp Salomona do mety pozostawało tysiąc mil. Jachty połączyły się w jedną grupę. Wszyscy musieli halsować, ale najlepszą pozycję miała „Groupama”. Zjechała najniżej i później wykonała najmniej zwrotów. Niestety, Francuzi nie uniknęli awarii technicznej i przez ostatnie dwanaście mil walczyli o uratowanie jachtu. Kiedy dopływali na metę, mieli pod pokładem ponad półtorej tony wody. Prawie cała załoga pracowała przy usuwaniu wody, która dostawała się do środka w wyniku dużego przecieku w części dziobowej.

„Puma” płynęła druga ze stratą 80 mil. Bardzo zacięta walka toczyła się o trzecie miejsce. „Telefonica” szła łeb w łeb z „Camperem”. Ostatecznie pojedynek wygrali Hiszpanie, zaledwie o półtorej minuty. Dzięki nieoczekiwanemu zakończeniu rywalizacji w Auckland zaszły zmiany w klasyfikacji. Z miejsca drugiego na trzecie spadł „Camper”, a Hiszpanie z „Telefoniki” stracili część przewagi. Francuzi zajmują teraz pozycję wicelidera.

Auckland zgotowało żeglarzom królewskie powitanie. W nocy, kiedy do mety dopływał pierwszy jacht, witało go 47 tysięcy kibiców. A później jeszcze ich przybywało. Nowozelandczycy kochają żeglarstwo, na każdym kroku można było spotkać kibiców przyjaźnie nastawionych do gości, uśmiechniętych i pozdrawiających nie tylko żeglarzy, ale także ich sztaby brzegowe. W porcie całą dobę odbywały się imprezy, a mieszkańcy miasta manifestowali znakomitą kondycję i chęć do zabawy. – Oni chyba nigdy nie kładą się spać – mówił Franck Cammas, skipper „Groupamy”. Jeśli ktoś mieszka w pobliżu portu, miał dwa wyjścia: przyłączenie się do zabawy albo urlop na czas regat.

W wyścigu portowym zwyciężył jacht „Camper”, odrabiając nieco strat z etapu oceanicznego. Drugie miejsce zajęła „Puma”, a trzecie Francuzi z „Groupamy”, wyprzedzając „Sanyę” i „Abu Dhabi”. Ostatnia była „Telefonica”, której wyścig się nie udał. Dzięki temu przewaga Hiszpanów w klasyfikacji generalnej nad drugim jachtem stopniała do 15 punktów. W walce o zwycięstwo w regatach liczą się tylko trzy pierwsze zespoły. Strata pozostałych jachtów jest już zbyt duża. Obecnie załogi żeglują w najdłuższym etapie – z Auckland, przez przylądek Horn, do brazylijskiego miasta Itajai.

Marek Słodownik

Klasyfikacja po 4 etapach i 5 wyścigach portowych

„Telefonica” 122

„Groupama” 107

„Camper” 104

„Puma” 83

„Abu Dhabi” 55

„Sanya” 25

Tagi: .
Wiatr portal dla żeglarzy

Witamy na portalu Wiatr.pl

Zaloguj się i odkryj nowe możliwości