Magazyn Wiatr - portal żeglarzy i pasjonatów sportów wodnych

Zimowy przelot Gemini 3

  • Mateusz Jabłoński, OR
  • wtorek, 16 marca 2010

Mimo temperatury spadającej do minus 10 stopni Celsjusza, Roman Paszke wypłynął w styczniu z Górek Zachodnich i wraz z załogą przeprowadził swój katamaran do Francji. Oto relacja Kapitana z tego zimowego przelotu.

Cumy były sztywne i śliskie od lodu. Widzialność na Zatoce Gdańskiej nie przekraczała kilkudziesięciu metrów, więc radar działał na pełnych obrotach. Dopiero po dwóch godzinach, na wysokości Helu, widzialność się poprawiła i mogliśmy dołożyć do pieca. Za Rozewiem mieliśmy na liczniku 18 węzłów. W nocy minęliśmy Arkonę, by po kilku godzinach zacumować w Holtenau, na początku Kanału Kilońskiego. Tu przywitał nas prawdziwy upał – było zaledwie 3 stopnie mrozu.

Rano jak zwykle w tym miejscu rozpoczęliśmy dzień od rozmowy z kierownikiem Kanału Kilońskiego. Chcieliśmy go przekonać, by puścił nas przez kanał bez konieczności wynajmowania pilota. Zaoszczędzilibyśmy 700 euro. Niestety, po raz kolejny, nie udało się. Pilot zjawił się na kei. Jego strój bardziej nadawał się na ogrzewany mostek kapitański, niż na skakanie po trampolinie rozpiętej między pływakami naszych kadłubów. Jazda przez kanał takim kabrioletem jak Gemini 3, nie zdarza się często, więc nasz opiekun z urzędu nie narzekał zbytnio, że zamiast wygrzanej kabiny otrzymał jedynie moje rękawiczki.

Ze śluzy Brunsbüttel wpadamy jak rakieta na Elbę i w zimnych szkwałach pędzimy dalej na zachód. Szybko pokonujemy 50 mil i osiągamy pławę Elbe1. Jesteśmy na Morzu Północnym. Jest nieco cieplej, około 0 stopni Celsjusza, ale wilgotność i wiatr ciągle dokuczają. Pogoda jest naprawdę paskudna.   
Dopada nas mały problem – nasz generator prądu Dynawatt o mocy 5 KW nie pokazuje ładowania. Nie ryzykujemy w tych warunkach pogodowych żeglugi w Kanale Angielskim bez prądu. Wpadamy na noc do Zeebrugge, ładujemy baterie i rano ruszamy w dalszą drogę. Przed południem mijamy Calais.

Po dwóch dobach rejsu zacumowaliśmy w Cherbourgu. Na Zatoce Biskajskiej szalały niże, wiało z prędkością 50 węzłów, z południa szły wysokie fale. Tym chętniej założyliśmy cumy w Cherbourgu na dłużej, by na kilka tygodni wrócić do kraju. Przy okazji styczniowej wizyty na północy Francji zwróciliśmy uwagę, że mali Francuzi, którzy śnieg widują nie tak często jak my, nie potrafią lepić bałwanów.

Roman Paszke
Fot. Marcin Mikulski

Wiatr portal dla żeglarzy

Witamy na portalu Wiatr.pl

Zaloguj się i odkryj nowe możliwości