Magazyn Wiatr - portal żeglarzy i pasjonatów sportów wodnych

Jonasz Stelmaszyk o regatach w Miami

  • Krzysztof Olejnik, Wiatr
  • wtorek, 1 lutego 2011

Miami Rolex OCR zakończyło się w sobotę 29 stycznia po sześciu dniach zmagań. Na ocenę swojego startu potrzebowałem jednak trochę czasu, żeby na spokojnie przeanalizować co właściwie w Miami się wydarzyło.

Na stracie zjawiło się ponad stu zawodników. Przez pierwsze trzy dni mieliśmy eliminacje, następnie dwa dni finałów i ostatniego dnia medal race dla pierwszej dziesiątki regat. W eliminacjach mieliśmy do czynienia z dość stabilnym wiatrem, ale w przekroju tych trzech dni urozmaiconym w swojej sile, od 8  do 20 węzłów. W eliminacjach radziłem sobie bez większych błędów. Większość moich decyzji taktycznych była trafna, stąd do finałów dostałem się na pozycji która dawała mi duże nadzieje na kolejny awans do pierwszej dziesiątki. Wszystkie swoje wyścigi kończyłem w pierwszej 15, po za jednym w którym popełniłem straszne gapiostwo. Od startu do mety płynąłem ze sporą kolonią glonów przyczepionych do mojego steru.

Frustracja z powodu wolnego płynięcia uniemożliwiła mi racjonalne szukanie rozwiązań problemu, stąd przez cały wyścig próbowałem zmieniać swoją technikę prowadzenia łódki upatrując w tym problem szybkości. Mam żal do siebie za ten wyścig, gdyż założenie taktyczne oraz jego realizacja dawała miejsce w samym topie tego wyścigu, a tak przyszło mi ukończyć ten bieg na 24 miejscu. To by było na tyle jeśli chodzi o eliminacje. Na finały mieliśmy niestety słabą prognozę pogody i modliłem się by udało nam się przeprowadzić wyścigi, gdyż wierzyłem w to że można te regaty wysoko ukończyć.

Pierwszego dnia finałów komisja puściła nam wyścig przy bardzo słabym wietrze. Niestety nie udało nam się dokończyć tego wyścigu. Po przepłynięciu 3 boków trasy, przed samą górną boją przerwano wyścig. Szkoda, bo znajdowałem się na 7 miejscu. Ostatniego dnia eliminacji mieliśmy trochę więcej wiatru, ale jego kierunek i siła zmieniała się bardzo często. Praktycznie na każdej halsówce wydawała inna strona i ta loteryjność niestety dla mnie nie była szczęśliwa. Falstart i po gonitwach z samego końca stawki 27 oraz 26 miejsca, przyczyniły się do ukończenia regat na 30 miejscu.

Nie mam do siebie pretensji o te wyścigi, uważam że nie było źle. Trudno jednak mówić o tym że było dobrze kończąc jako trzydziesty regaty, w których celowało się w pierwszą dziesiątkę. Wielu dobrych zawodników nie radziło sobie ostatniego dnia finałów i w większości przypadków miejsca w czołówce tych wyścigów to był czysty przypadek. Ja chcę i buduje swoje żeglowanie nie na przypadkach, dlatego pomimo nie spełnienia swojego celu wynikowego wracam z Miami pewniejszy swoich umiejętności i zmobilizowany do dalszej pracy, dalszego rozwoju.

Mój wyjazd był w całości sfinansowany z własnych środków. Polski Związek Żeglarski wysłał do Miami na wpół pusty kontener. Pomimo wniosku trenera głównego klas jednoosobowych Kajetana Glinkiewicza o wstawienie mojej łódki do tego kontenera nie wyrażono na to zgody i w Miami pływałem na wyczarterowanej łódce.

Pozdrawiam serdecznie

Jonasz Stelmaszyk

Wiatr portal dla żeglarzy

Witamy na portalu Wiatr.pl

Zaloguj się i odkryj nowe możliwości