Magazyn Wiatr - portal żeglarzy i pasjonatów sportów wodnych

Secret Spot – tajemna plaża w Łebie

  • Mateusz Jabłoński, OR
  • wtorek, 5 kwietnia 2011

Po kilku godzinach podróży wjeżdżają do Łeby. Mijają stację benzynową. „Skręcamy na hot-dogi czy jedziemy prosto na Secret? – pyta młody prawnik. „Prosto na plażę. Takiej prognozy nie było przez cały sezon” – odpowiada lekarz zafascynowany windsurfingiem.

Jechali od piątej rano Choć to nie był weekend ani żadne święto, udało im się wyrwać z pracy. Ich szefowie od razu wiedzieli co jest grane. Już nie raz w chłodny i wietrzny dzień brali wolne, by uciec na wybrzeże i przez kilka godzin cieszyć się warunkami, jakie zdarzają się dosłownie kilka razy w roku. Kiedy wieje tak, jak wtedy, to windsurfingowa Polska przenosi się do małego lasu i na wschodnią plażę w Łebie. Tłum turystów opuszcza miasto, bo przecież zimno i dmucha. Na drodze wyjazdowej tworzy się korek. Ale w przeciwną stronę suną busy i kombi. Siedzą w nich ubrani w szorty lub dresy, często nieogarnięci mężczyźni, jadący do jedynego takiego miejsca w Polsce. Na Secret Spot.

Jak odkryto plażę w Łebie?

Dlaczego Secret Spot, skoro wszyscy o nim wiedzą? Nie tak miało być. Historia tego miejsca ma zaledwie kilka lat. Arnon Dagan, izraelski zawodnik trenujący w Polsce z grupą Mariana Brzozowskiego, rzucił: „Chłopaki, dlaczego pływacie wave tutaj? (tutaj czyli na plaży zachodniej, gdzie mieści się obóz zawodniczy trenera Brzozowskiego). U mnie w Bat Galim (plaża koło Haify w Izraelu), najlepsza fala robi się po zawietrznej stronie portu.”

Podczas następnego sztormu kilka desek spłynęło baksztagiem za port w Łebie. W tej grupie byli między innymi Arnon Dagan, Wojtek Brzozowski, Michał Polanowski, Michał Aftowicz i bracia Rutkowscy. To, co przeżyli i zobaczyli po drugiej stronie, było nie do opisania. Fala jakich nie ma nigdzie w Polsce. Łatwa, czysta, z dużym odstępem od następnej, a przede wszystkim długa. Niczym na światowych spotach. Można było wykonać nawet osiem zakrętów, a przecież w Polsce zwykle dwa oznaczają sukces.

Tajemnica poliszynela

Obiecali sobie, że nikomu o tym miejscu nie będą mówić. Chcieli zatrzymać Secret Spot dla siebie. Wspominali o nim jedynie najbardziej zaufanym windsurfingowcom. A ci, swoim najbardziej zaufanym przyjaciołom. Głuchy telefon działał. Pocztą pantoflową wieść rozeszła się bardzo szybko i już rok później na plaży pływało ponad 20 osób.

Zaczęto kombinować, jak się tam dostać. Po co spływać baksztagiem i później halsować przez 40 minut z powrotem na zachodnią plażę? Ktoś w końcu znalazł małą polankę w lesie. Mieściło się na niej pięć samochodów – to wystarczało, bo przecież w tamtym czasie spot był jeszcze tajemnicą.

Wkrótce coraz więcej osób zaczęło pytać o to miejsce. W 2006 roku postanowiono zorganizować na plaży zawody Quiksilver Wave Session. Po tej imprezie informacje o sekretnym spocie trafiły do internetu. Pojawiły się mapki dojazdu i opisy największych zalet tego miejsca. Nazwa Secret Spot straciła swoje dosłowne znaczenie. Ale plaża w Łebie nazywana jest tak do dziś. Wciąż zresztą jest to miejsce bardzo wyjątkowe.

Już sam dojazd wymaga sporej gimnastyki. Najpierw trzeba wjechać deptakiem pod główne miejskie wejście na plażę. Nawet w wietrzne dni deptak jest pełen turystów, którzy nic sobie nie robią z nadjeżdżających samochodów. Potem trzeba „zdemolować” narożny bar czyli przesunąć wielkiego plastikowego gofra i poprzestawiać stoliki, aby zrobić wąski przejazd do lasu. Później jazda na pełnym gazie, by się nie zakopać. Kilka skrętów jak na szutrowym rajdzie. I po chwili jesteśmy wśród surferów przygotowujących się do zejścia na wodę.

Łeba kocha surferów

Niezwykłe jest to, że policja nigdy nie nękała użytkowników „sikretu”, a przecież parkują oni praktycznie na wydmie, w lesie do którego pod żadnym pozorem nie wolno wjeżdżać. Miejmy nadzieję, że ten artykuł niczego nie zmieni. Może w Łebie po prostu dbają o surferów? Może nikt nie przeszkadza, bo mają tam respekt dla mekki polskich waveriderów? Jedno jest pewne: nikt nikomu nie robi krzywdy i wszyscy są zadowoleni.

Dziś w dobry dzień Secret Spot odwiedza nawet 100 osób. Samochody parkują już nie tylko na małej polance, ale także na dwóch ścieżkach, które do niej prowadzą. W lesie odbywają się prawdziwe targi sprzętu, a na wodzie można oglądać najlepszych zawodników wave w Polsce. Zawody Quiksilver Wave Session wciąż są organizowane (w ubiegłym roku wiało od brzegu i imprezę przeniesiono do Jarosławca). Mocno podniósł się poziom prezentowany przez zawodników. Secret Spot przyczynił się do tego, że Polacy zaczęli robić szybkie postępy zarówno w skokach, jak i w jeździe na fali.

A co o popularności plaży w Łebie sądzą dziś jej odkrywcy? Tu historia zatacza koło. Najbardziej fanatyczni surferzy gotowi są do poświęceń i ciągłych poszukiwań nowych miejsc. Podobno mają już swoją nową sekretną plażę. Plotka głosi, że fala jest tam jeszcze większa, bardziej stroma i trudniejsza, lecz równie gładka i przewidywalna. Tym razem jednak nie chcą o tym szeptać nawet najbardziej zaufanym surferom. Nowa miejscówka ma pozostać ich słodką tajemnicą. Przynajmniej do wiosny.

Maciej Rutkowski

Sekcję Surf przygotowujemy wspólnie z portalem sieplywa.pl

Wiatr portal dla żeglarzy

Witamy na portalu Wiatr.pl

Zaloguj się i odkryj nowe możliwości