Magazyn Wiatr - portal żeglarzy i pasjonatów sportów wodnych

Wolałabym być mężczyzną

  • Mateusz Jabłoński, OR
  • poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Wolałabym być mężczyzną

Rozmowa z Jolantą Długajczyk, pierwszą kobietą zgłoszoną w tym roku do regat samotników

XII Bałtyckie Regaty Samotnych Żeglarzy o Puchar „Poloneza” rozpoczną się 16 sierpnia. Zawodnicy popłyną na trasie Świnoujście – Christiansø – Świnoujście. To jedne z najtrudniejszych regat pełnomorskich w Polsce. Dotychczas uczestniczyła w nich tylko jedna kobieta: Barbara Chmielewska. W tegorocznej edycji wystartuje Jola Długajczyk. Ze szczecińską żeglarką rozmawia Kamila Ostrowska.

Magazyn „Wiatr”: Przed rokiem wznowiono wyścig o puchar „Poloneza”. Będzie pani pierwszą kobietą na trasie po reaktywacji regat. To motywuje do walki czy paraliżuje?

Jolantą Długajczyk: To trochę stresujące. Kobiety będą mi kibicować, więc biorę na siebie pewną odpowiedzialność. Wolałabym być mężczyzną. Popłynęłabym sobie spokojnie, bez większego rozgłosu. Nikt by tego nie zauważył.

Dlaczego tak mało kobiet bierze udział w regatach tego typu?

Ponieważ potrzebne są siła fizyczna i spore doświadczenie. Płynę na dużym jachcie. Żeby postawić żagle w sztormie, oprócz siły konieczna jest dobra znajomość łódki.

Czyli czuje się pani pewnie na swoim jachcie?

Na „Polusie” pływam już kilkanaście lat, najczęściej jako pierwszy oficer. Praktycznie co tydzień jestem na wodzie. Biorę udział w regatach. Sama stawiam i zrzucam żagle. Nauczyłam się tego jachtu, dlatego wiem, że sobie poradzę. Wiem, z czym mogę mieć problemy, czego powinnam uniknąć, żeby żegluga była spokojna i bezpieczna. Nie porwałabym się na taki wyczyn, gdybym nie miała prawie stuprocentowej pewności, że jestem gotowa. Jedyną niewiadomą jest pogoda. Może być sztorm, a wtedy będzie ciężko.

Jak rozpoczęła pani przygodę z żeglarstwem?

Od dzieciństwa chciałam pływać. Przekonywałam rodziców, by mnie zapisali do sekcji żeglarskiej. Niestety, mama bała się, że się utopię i nie zaprowadziła mnie do klubu. Potem moje losy toczyły się różnie. Wyjechałam ze Szczecina, ale kiedy wróciłam jako dorosła kobieta pierwsze kroki skierowałam na przystań. Po prostu wiedziałam, że będę pływać.

Wtedy już nikt nie mógł pani powstrzymać…

Absolutnie.

Kiedy pojawiła się pierwsza myśl o regatach żeglarzy samotników?

W zeszłym roku. Przed regatami o puchar „Poloneza” rozgrywane są regaty Unity Line. Zawsze bierzemy w nich udział. Zaraz po wyścigu spotkaliśmy Krzysia Krygiera, który powiedział, że po latach wznawiane są regaty „Poloneza”. Mój kapitan zapytał: „Jola, może wystartujesz?”. Pomyślałam, że to dobry pomysł, ale na przygotowanie się do ubiegłorocznej edycji nie było już czasu. Prowiant nam się skończył. Czegoś na jachcie brakowało. Powiedziałam, że wystartuję za rok.

Pojawiają się obawy?

Zawsze są obawy. Te regaty mogą trwać 24 godziny albo, jeśli nie będzie wiatru, kilka dni. Niedaleko Christiansø przebiega strefa, w której krzyżują się drogi statków. W trakcie wyścigu nie można używać silnika, więc uciec przed statkiem jest trudno. To jest morze, należy się spodziewać wszystkiego.

To są pani pierwsze regaty samotników?

Na tak długiej trasie tak. Mój klub (SJKM LOK) organizuje regaty samotników na jeziorze Dąbie, podczas których rozgrywane są wyścigi pań. Kiedy miałam jacht, regularnie brałam w nich udział. Później sama zaczęłam organizować te regaty, bo dostałam mandat społeczny i zostałam wybrana do zarządu. Niestety, nie da się startować w wyścigu i jednocześnie go organizować.

Jak mężczyźni w środowisku żeglarskim przyjęli pani zgłoszenie do regat samotników?

Zgłosiłam się niedawno, więc jeszcze nie słyszałam żadnych komentarzy czy żartów. Ale nie obawiam się tego. W klubie mnie znają, wiedzą, jak pływam i że sobie poradzę. Nie ma pobłażliwego poklepywania po ramieniu. Wydaje mi się, że jeśli kobieta decyduje się na coś takiego, to raczej powinna się spotkać z szacunkiem, a nie z drwiną. Może pojawi się element niedowierzania u osób, które mnie nie znają, ponieważ nie jestem słusznej postury.

Ellen MacArthur też nie ma postawnej budowy, a została najsłynniejszą żeglarką świata. Warunki fizyczne chyba więc o niczym nie świadczą.

No właśnie. Mężczyźni często pływają mięśniami, a wiele rzeczy można zrobić, używając całego ciała. Jak się uwiesi na linie całe swoje 50 kg, na pewno lina się podda.

Jak przygotowuje się pani do regat?

Na razie przede wszystkim merytorycznie. Muszę być przygotowana na wszelkie ewentualności sztormowej pogody. Powinnam niemal na pamięć znać tory, wejścia, światła wszystkich portów, do których mogę zawinąć. Dlatego studiuję locję. Na Bornholmie najlepszym portem, z dogodnym podejściem, jest Rønne. Natomiast reszta to naprawdę malutkie przystanie z niełatwym wejściem. Często wąskim, ciasnym, wśród skał.

Przygotowanie jachtu rozpoczniemy tuż przed regatami. Planuję przenieść wszystkie niezbędne rzeczy do bakisty w kokpicie. Obawiam się, że gdy zejdę po coś na dół, po kanapkę czy suche skarpety, dostanę choroby morskiej. Prawie każdy człowiek choruje, ale kiedy płyniesz z kimś, wiesz, że w razie czego druga osoba cię zastąpi. W samotnej żegludze trzeba być ostrożniejszym i zabezpieczonym na wszelkie sposoby. Dlatego planuję wiele rzeczy trzymać w kokpicie. Tam będę sobie żyła, mieszkała, jadła i piła.

Czy na potrzeby regat zostanie zamontowany dodatkowy sprzęt na jachcie?

Na „Polusie” jest wszystko, co potrzebne. Łódka jest przygotowana, wszystkie śruby sprawdzone, wszystkie bolce pozatykane, life liny zrobione. Nawet gdy płynę z załogą, gdy idę zrobić coś na dziób w podwyższonym stanie morza, zawsze jestem w szelkach i przypięta. Możliwe, że poszukam genakera, żeby zastąpić spinakera. Na „Polusie” spinaker jest dość duży i jeśli dmuchnie, mogę mieć problemy z przebrasowaniem. Wolałabym uniknąć stawiania tego żagla. Znam siebie i wiem, że gdy będzie słabo wiało, to go postawię. A później w silnym wietrze mogę być zmuszona go ciąć i stracę żagiel, a tego bym nie chciała. Dlatego przydałby się genaker.

Co pani myśli o trasie? Ma pani jakąś strategię?

Moją strategię wymyślił Tolkien – „…tam i z powrotem”. Wszystko zależy od wiatru. Przeanalizuję sytuację pogodową, popatrzę na sytuację baryczną, przewidzę możliwe kierunki wiatru i wtedy będę podejmowała decyzje.

A co po tych regatach? Ma pani plany kolejnych samotnych rejsów?

Bardzo dobrze mi się pływa, gdy jest ze mną druga osoba. Dlaczego więc podjęłam decyzję o płynięciu w regatach samotników? Może po prostu lubię wyzwania? To dla mnie nowe doświadczenie. Chcę zobaczyć, jak to jest. Popłynę i wrócę, mam nadzieję…

Czy w przyszłości widzi się pani w świecie żeglarzy samotników?

Marzyłam, by samotnie opłynąć świat. Ale w którymś momencie dobrze się poczułam, pływając z załogą, więc przestałam marzyć. Jeśli bym miała to zrobić, to już raczej z partnerem, żeby mieć z kim podziwiać widoki. Głównie o to chodzi. Sam wyczyn, według mnie, jest raczej dla mężczyzn.

Jednak?

Gdy miałam 20 lat mniej, myślałam o wyczynie i samotnym opłynięciu świata. Dziś jestem starsza. Trochę pożyłam i mam inne priorytety.

Może jednak po regatach „Poloneza” znów zatęskni pani za nowym wyzwaniem?

Nie wykluczam różnych scenariuszy, ale jednocześnie twardo stąpam po ziemi. Zdaję sobie sprawę, że z samotnej wyprawy dookoła świata można nie wrócić. Wielu nie wróciło. Gdybym jednak miała porwać się na taki rejs, to nie od portu do portu, ale non stop, na trasie Świnoujście – Świnoujście. To jest trudniejsze, ale tak bym wolała.

Czy sądzi pani, że Carter 30 ma szansę prześcignąć inne jednostki?

„Polus” ma szansę wygrać pod warunkiem, że nie będzie kursów spinakerowych. Obawiam się stawiania spinakera. Mogę go rzeczywiście nie dać rady zrzucić. Mój bom spinakera jest ciężką, prawie trzymetrową rurą, samodzielne przebrasowanie, bez pomocy na sterze, może być dla mnie problemem. Jeśli przywieje, to będą dla mnie odpowiednie warunki. Mam ciężki jacht i bardzo lubię silniejsze wiatry. Wolałabym uniknąć flauty.

Rozmawiała Kamila Ostrowska

 

Do XII Bałtyckich Regat Samotnych Żeglarzy o Puchar „Poloneza” zgłosiło się 20 uczestników. W lipcu zapisał się znany kapitan i wychowawca młodzieży Mieczysław Ircha. Mietek wystartuje na jachcie „Zryw”, który jest bliźniakiem „Karfiego” (trzykrotnego zwycięzcy regat o puchar „Poloneza”). „Zryw” popłynie pod banderą Centrum Żeglarskiego Szczecin.

Główna nagroda regat (Puchar „Poloneza”) upamiętnia rejs Krzysztofa Baranowskiego, który na jachcie „Polonez” opłynął samotnie ziemię w 1974 r. W ostatniej edycji wzięło udział 15 jachtów. Puchar „Poloneza” za pierwsze miejsce w klasie KWR zdobył Krzysztof Krygier (jacht „Bluefin”). Pierwsze miejsce w klasie otwartej wywalczył Radosław Kowalczyk (jacht „Ocean 650”).

Inicjatorami bałtyckich regat samotników byli kapitanowie Jerzy Siudy i Kazimierz Jaworski, którzy w 1973 r. urządzili sobie „prywatne” regaty na trasie Świnoujście – Bornholm – Świnoujście. W kolejnych wyścigach uczestniczyli inni znani polscy żeglarze: Jerzy Rakowicz, Krzysztof Baranowski, Jerzy Madeja, Barbara Chmielewska, Janusz Charkiewicz, Zygmunt Kowalski i Michał Kęszycki. Nagrodę główną ufundował Edmund Bąk, dyrektor Morskiej Stoczni Jachtowej im. Leonia Teligi. Puchar otrzymuje kapitan, który w najkrótszym czasie przeliczeniowym pokona trasę ze Świnoujścia, dookoła grupy wysp Christiansø (należy je minąć lewą burtą), do Świnoujścia.

Przekaz wideo z regat będzie prowadzony przez firmę SailMedia. Obraz online udostępniony zostanie między innymi na stronie regat: www.regaty-poloneza.pl. W internecie na żywo będzie można oglądać migawki z Basenu Północnego w Świnoujściu, wywiady z żeglarzami, start i powroty jachtów, zakończenie i uroczyste wręczenie nagród. Start jachtów na redzie w Świnoujściu będzie można oglądać we wtorek, 16 sierpnia o godzinie 9. Uroczyste zakończenie regat odbędzie się w Szczecinie 20 sierpnia.

Głównym sponsorem regat została stocznia Delphia Yachts z Olecka. Patronem imprezy jest Klub Żeglarzy Samotników. Honorowy patronat nad regatami objęła Polska Izba Przemysłu Jachtowego i Sportów Wodnych. Patronem medialnym jest magazyn „Wiatr”.

Wiatr portal dla żeglarzy

Witamy na portalu Wiatr.pl

Zaloguj się i odkryj nowe możliwości