Magazyn Wiatr - portal żeglarzy i pasjonatów sportów wodnych

Velux 5 Oceans – ostatni wreszcie na mecie

  • Krzysztof Olejnik, Wiatr
  • wtorek, 25 stycznia 2011

Brytyjczyk Chris Stanmore-Major, ostatni z czterech zawodników biorących udział w okołoziemskich regatach VELUX 5 OCEANS, dopłynął dziś do mety drugiego etapu. Tym samym flota jachtów Eco 60 stacjonująca w porcie w Wellington jest już w komplecie.

Jacht Spartan minął metę po 39 dniach, 9 godzinach i 25 minutach spędzonych na morzu. Chris Stanmore-Major po raz drugi w tym wyścigu zajął czwartą lokatę w porcie etapowym. Po zacumowaniu jachtu i zejściu na ląd 33-letni żeglarz z Cowes wzniósł toast kieliszkiem szampana za Belga, Christophe’a Bullensa, który musiał wycofać się wyścigu. Stanmore-Major powiedział: „Bardzo się cieszę, że już tu jestem. Ten etap był dla mnie naprawdę bardzo ciężki, było raz lepiej raz gorzej. Zaraz po świętach Bożego Narodzenia uświadomiłem sobie, że mam problem z zasilaniem i że w ciągu jednego dnia zużywam zapas paliwa, który powinien wystarczyć mi na tydzień. To nie było pozytywne. Ale z kolei kiedy zbliżyłem się do Tasmanii i widziałem już brzeg i jakieś łódki, było wspaniale. Odwrotnie na podejściu do Wellington – byłem już bardzo blisko, miałem nadzieję, że w przeciągu kilkunastu godzin będę w porcie, ale potem przyszedł sztorm, 45-50 węzłów i musiałem jeszcze poczekać. Ale jestem już w porcie, teraz świeci słońce, jest wspaniała pogoda, dużo ludzi i mam wrażenie, że to wszystko, z czym miałem do czynienia przez ostatni tydzień w ogóle się nie wydarzyło.”

Tłum ludzi witał Brytyjczyka na kei Queens Wharf. CSM nie miał łatwego rejsu, tak samo jak i pozostali zawodnicy, w tym Polak Zbigniew Gutek Gutkowski, którego jacht Operon Racing przechodzi teraz w Wellington kompleksowy przegląd techniczny.

Pokonanie liczącej 7000 mil morskich trasy z Kapsztadu w Afryce Południowej do Wellington w Nowej Zelandii zajęło wszystkim żeglarzom więcej czasu niż się spodziewano. Stamnore-Major nie tracił jednak humoru, choć musiał zmagać się nie tylko z żywiołami i przeciwnościami pogody na Oceanie Południowym ale również z kłopotami technicznymi, w tym z brakiem zasilania. Z powodu zużycia akumulatorów musi bardzo oszczędzać energię, gdyż nie miał dość paliwa, aby ładować baterie tyle czasu, ile było potrzeba. Brak zasilania to na jachcie regatowym jeden z najpoważniejszych problemów, gdyż oznacza brak możliwości używania autopilota oraz wszelkich urządzeń nawigacyjnych. To z kolei stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa jachtu i zawodnika. Z tego względu Stanmore-Major wybrał drogę blisko brzegów Australii i przez cieśninę Bass Strait, a potem przez Morze Tasmana i cieśninę Cooka. Gdyby zasilanie wysiadło całkowicie, mógłby samodzielnie dopłynąć do najbliższego lądu lub wezwać pomoc. Nie chciał się jednak zatrzymywać i postanowił dotrzeć do celu o własnych siłach, ale przeszkodziła mu najpierw długa cisza, a potem silny sztorm. Udało mu się jednak ukończyć etap zanim całkowicie skończyło się paliwo i żywność, choć zużył wszystkie posiadane zapasy.

Teraz będzie miał niecałe 2 tygodnie na przygotowanie Spartana do kolejnego etapu, który rusza już 6 lutego z Wellington do Punta del Este w Urugwaju i będzie równie trudny, gdyż trasa wiedzie przez nieprzyjazne wody wokół przylądka Horn.

Wiatr portal dla żeglarzy

Witamy na portalu Wiatr.pl

Zaloguj się i odkryj nowe możliwości