Magazyn Wiatr - portal żeglarzy i pasjonatów sportów wodnych

Zew Oceanu przed rejsem dookoła świata

  • Krzysztof Olejnik, Wiatr
  • wtorek, 11 listopada 2014

Podsumowanie przygotowań do wokółziemskiego rejsu Maxus Solo Around.

Minął rok od momentu gdy prezes stoczni Northman Krzysztof Stępniak powiedział: „tak”. „Tak” oznaczało „zbudujemy dla ciebie maxusa na rejs dookoła świata”. Obchodzimy pierwsze urodziny projektu Maxus Solo Around. Od momentu gdy Wiktor Plitko, ojciec chrzestny jachtu, nadał mu imię „Atlantic Puffin”, minęło pół roku. W tym czasie na log nawinęły się 8003 mile (79 dni żeglugi). Daje to średnią prędkość 4,24 węzła, czyli prawie 102 mile na dobę. Czy to istotne? Tak, gdyż „Puffin” nie ma silnika. Jest zdany na łaskę i niełaskę wiatrów, prądów i umiejętności załogi (na pożyczonym silniku przyczepnym pokonał jedynie 50 mil podczas przejścia Kanału Kilońskiego.

Jednostka pokazała, że trudnych warunków się nie boi, a załogom daje poczucie bezpieczeństwa. Również tym, którzy swoje morskie doświadczenia zdobywali na dużych jednostkach, często żaglowcach. „Puffin” w wietrze do 58 węzłów (11B) pływa w bajdewindzie nie tracąc wysokości i mając w odwodzie dwa kolejne mniejsze żagle. Sztormów o sile ponad 40 węzłów było kilka i załogi nie walczyły wtedy o przetrwanie.

Podczas przygotowań najważniejszy był rejs kobiecej załogi dwuosobowej na Islandię, brawurowo prowadzony przez Brożkę, Kaczkę i Sophie mały „Puffin” popłyną z Polski na Islandię i z powrotem. Dlaczego brawurowo? Bo bez silnika, ogrzewania i autopilota. Z dwiema osobami na pokładzie. Tak już się dziś nie pływa. Gdyby nie nawigacja GPS i nowoczesność jednostki, można by rzec, że był to rejs w starym stylu. Średnia prędkość 4,9 węzła dla turystycznego jachtu bez silnika, o długości 5,9 m w linii wodnej, to wynik który nam się nie marzył. Zasługa to znakomitego projektu Jacka Daszkiewicza, świetnego wykonania i przygotowania jachtu przez stocznię Northman oraz mocnych i szybkich żagli od T&J Sails. Umiejętności nawigacyjne dziewczyn też nie są bez znaczenia. Do nich wciąż należy bezwzględny rekord dobowy „Puffina” – 140 mil. Ale ten rejs był przede wszystkim testem jachtu i naszych założeń dotyczących m.in. wyposażenia, zapasów czy taktyki sztormowania.

W tym samym czasie Szymon popłyną samotnie na Wyspy Owcze na 5-metrowej „Lilla My”. Drogę powrotną do Dziwnowa pokonał w 12 dni bez zatrzymywania się w portach. Był to doskonały trening w samotnej żegludze po bardzo trudnych nawigacyjnie wodach. Bardzo duży ruch statków, trudne wody pływowe (zdecydowanie trudniejsze niż np. Kanał Angielski), mgła, sztormy i dużo cisz. Do tego bezpośrednia bliskość niebezpiecznego zawsze brzegu, brak silnika, samoster wyłącznie wiatrowy. Wymagało to pozostawaniu w ciągłej koncentracji. By było trudniej, Szymon zaserwował sobie świadomie bardzo jednostajną puszkową dietę, bez grama cukru i słodyczy na pokładzie. Nie wpływało to pozytywnie na samopoczucie, ale dało się przeżyć mimo pokus aby zatrzymać się w jakimś porcie i zrobić normalne zakupy. Rejs ten był też doskonałą lekcją pokory wobec natury i przypomnieniem, że w żeglarstwie nauka i zdobywanie doświadczenia nigdy się nie kończą.

W ramach testów były jeszcze starty w bałtyckich regatach. W Sailbook Cup jacht z trzyosobową załogą zajął II miejsce na pierwszym etapie o raz IV w klasyfikacji końcowej w grupie KWR. Podczas regat Unity Line – II miejsce w samotnikach. A w Polonez Cup – VI miejsce w grupie open 2 samotników oraz nagroda fair play za pomoc innym uczestnikom. Z reguły „Atlantic Puffin” był jachtem najmniejszym lub jednym z najmniejszych. Regaty to okazja, aby sprawdzić możliwości i wytrzymałość sprzętu bez większych konsekwencji. W pobliżu zazwyczaj jest obsługa regat i inny uczestnicy.

30 sierpnia jacht opuścił macierzysty Dziwnów, by po dwóch miesiącach dotrzeć na Wyspy Kanaryjskie. W tym czasie przebył 3062 mil w 34 dni żeglugi, w tym 28 dni samotnie. Na dwóch odcinkach Szymonowi towarzyszyła załoga.

Jak widać staraliśmy się, by jacht i sternik byli maksymalnie dobrze przygotowani do wokółziemskiej wyprawy. Mamy nadzieje, że czas i wysiłek, który włożyliśmy wraz z naszymi partnerami w te przygotowania pozytywnie zaprocentuje, jacht będzie służył do żeglowania i mieszkania, a nie wiecznej walki z sprzętem. A Szymon podczas postojów będzie oddawał się innym swoim pasjom: kolarstwu i bieganiu.

Wiatr portal dla żeglarzy

Witamy na portalu Wiatr.pl

Zaloguj się i odkryj nowe możliwości