Magazyn Wiatr - portal żeglarzy i pasjonatów sportów wodnych

Na północ od Nieporętu

  • Mateusz Jabłoński, OR
  • poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Odwiedzamy przystanie i ośrodki w Białobrzegach, Ryni i Jadwisinie

Druga część reportażu znad Jeziora Zegrzyńskiego

Kontynuujemy podróż wokół Zalewu Zegrzyńskiego. W czerwcowym numerze byliśmy w Zegrzu i Nieporęcie. Teraz ruszamy dalej na północ, gdzie – jak się okazuje – czeka na nas nieco inny świat.

Jeśli wybieramy się nad zalew w weekend, warto się zastanowić, gdzie zostawimy samochód. W wolne dni przyjeżdża tu taki tłum warszawiaków i mieszkańców najbliższej okolicy, że często trudno znaleźć wolne miejsce parkingowe. Trzeba też pamiętać, że tylko w tygodniu możemy liczyć na bezpłatny postój. I to jedynie w wybranych portach i ośrodkach. Może warto więc skorzystać z transportu publicznego? Ze stolicy do Białobrzegów dojeżdżają dwa autobusy (linie 705 i 735). Jeśli nie ma korków, podróż trwa mniej więcej pół godziny. Na miejscu możemy wynająć rower, na przykład w Porcie Nieporęt (5 zł za godzinę, 20 zł za dzień). Białobrzegi i Rynię postanowiliśmy zwiedzić właśnie w ten sposób. Samochód został pod domem, a my ruszyliśmy w stronę pierwszego miejsca na naszej mapie – do przystani Jacka i Krzysztofa Paszków. Port jest niewielki. W sezonie letnim można tu trzymać łódkę przy kei, a zimą na lądzie pod plandeką. Bazą przystani jest amerykańska barka desantowa. Przycumowano ją przy wale ciągnącym się wzdłuż nabrzeża. Firma rodzinna Paszko organizuje kursy na stopnie motorowodne (800 zł), a także na licencję uprawniającą do holowania narciarza wodnego (800 zł).

W dalszą drogę ruszyliśmy wałem. Następne miejsce położone wzdłuż tej trasy to duży zalesiony teren Centrum Konferencyjno-Rekreacyjnego Promenada. Nad wodą przy piaszczystej plaży ustawiono stoliki z parasolami w hawajskim stylu. W wypożyczalni, niedaleko nabrzeża, można wynająć kajaki (15 zł za godzinę), rowery wodne (25 zł), a także łodzie wiosłowe Malibu 360 (40 zł). W ulokowanym tuż przy plaży barze „Mexico Club” serwowane są potrawy z grilla i piwo. W głębi ośrodka, między drzewami, znajdziemy zabudowania centrum szkoleniowego oraz restaurację „Country Saloon” utrzymaną w klimacie dzikiego zachodu. W ośrodku zakotwiczyła szkoła żeglarska Przystań Zostań Żeglarzem. Właściciela zastaliśmy, gdy był w ferworze pracy. – Dzisiaj ważny dzień. Do egzaminów na stopnie żeglarskie przystąpi około 20 osób – mówi Marek „Kogut” Waszczuk. Przystań korzysta z molo, do którego cumują jachty Tango 730 Sport – własność szkoły. Budynek będący bazą firmy jest dzierżawiony od ośrodka. Ten rok to pierwszy sezon w nowej siedzibie. Sala szkoleniowa została odnowiona. Wnętrze pomalowano na marynarskie barwy i wyposażono w sprzęt szkoleniowy. Oprócz kursów na stopnie żeglarskie i motorowodne przystań organizuje dwudniowe pobyty połączone z żeglowaniem, szkoleniem i wieczorem przy grillu. Można tu również zorganizować regaty lub krótkie rejsy. Przystań „pływa” też po Mazurach i po morzach. Informacje o rejsach i kursach można znaleźć na ich stronie internetowej.

Z zacienionej Promenady wyjeżdżamy z powrotem na trasę rowerową. Kolejnym ośrodkiem, który odwiedziliśmy, był WDW Rynia (Wojskowy Dom Wypoczynkowy). Obiekt powstał w 1967 roku. Niestety, pod względem infrastruktury dla sportów wodnych niewiele się tu przez ostatnie lata zmieniło. W wypożyczalni sprzętu spotkaliśmy bosmana Andrzeja Żulińskiego. Pokazał nam keję, przy której cumują łódki rezydentów i gości. Można tu dopłynąć bez obaw. Przy pomoście są mniej więcej dwa metry głębokości. Jeśli przypływamy na kilka godzin, cumujemy bez opłaty. Miejsc przy kei jest niewiele. Bosman chciałby, żeby było więcej pomostów, by plaża została poszerzona, a przystań pogłębiona. Niestety, na razie pozostaje to w sferze marzeń. W tym sezonie możemy tu wynająć omegi za 25 zł na godzinę. Są też kajaki i rowery wodne.

Zostawiamy ośrodek WDW Rynia i kierujemy się do Białobrzegów, do miejsca o zupełnie innym klimacie. Wjeżdżamy do Mariny Diana. Głównym obiektem jest elegancki hotel z restauracją. Poniżej ogrodu letniego, nad wodą, zbudowano drewnianą keję z dostępem do prądu. Jeśli ktoś zdecyduje się na obiad, może przycumować na ten czas gościnnie. Obok Mariny Diana położona jest przystań Water Jet. To głównie świat motorowodny. Za 400 zł miesięcznie można tu trzymać swój skuter. Portowanie większych jednostek motorowych, dłuższych niż pięć metrów, to już koszt od 2 tys. zł za sezon letni (kwiecień – październik) do ponad 5 tys. zł. Cena zależy nie tylko od wielkości łódki, ale też od kategorii pomostu. W przystani Water Jet można również wypożyczyć łódź motorową średniej i dużej mocy oraz skutery. Właściciele motorówek znajdą ponadto autoryzowany serwis firm Yamaha, Kawasaki i Volvo Penta oraz sklep motorowodny. Na przystani jest ponad 100 miejsc, część z nich z dostępem do wody i prądu.

Obok portu Water Jet ulokowała się szkoła windsurfingu Ventus. Wynajęcie deski z żaglem kosztuje 50 zł za godzinę. Za deskę szkoleniową zapłacimy mniej – 35 zł za godzinę. Można też sobie zafundować dwudniowe szkolenie z noclegiem.

W tym miejscu zakończyła się rowerowa część naszej wyprawy. Kolejne przystanie, które chcieliśmy odwiedzić, wymagały zmiany środka transportu. Przed nami porty północnego brzegu Jeziora Zegrzyńskiego. Pierwszy punkt na mapie w tej części zalewu to ośrodek WKS Zegrze (Wojskowy Klub Sportowy). Położony jest zaraz obok przystani WAT. W porcie WKS Zegrze spotkaliśmy Sebastiana Przybyła, który pracował przy swojej torpedzie wyścigowej Formuła 4S. – Nasz klub kładzie największy nacisk na rozwój sekcji motorowodnej. Szkolimy dzieci od 10. roku życia. Nasi doświadczeni wychowankowie zdobywają medale na mistrzostwach Polski, Europy i świata – opowiada. WKS Zegrze organizuje kursy na sternika motorowodnego (500-550 zł) i na licencję uprawniającą do holowania narciarza wodnego (250 zł). Poza tym można tu postawić łódkę. Korzystając z portu od maja do października, zapłacimy 1440 zł, a za zimowanie 960 zł.

Zostawiliśmy WKS Zegrze w atmosferze przygotowań do następnych zawodów. Kolejny nasz cel to Klub Mila. Żeby do niego dojechać, trzeba się dostać na główną drogę do Serocka. Odbijamy z niej w prawo w Zegrzynku. Przez ostatnie 450 metrów jedziemy drogą wijącą się na dnie wąwozu. W sąsiedztwie położony jest malowniczy Rezerwat Wąwóz Szaniawskiego. Klub Mila powstał na miejscu dawnego ośrodka PTTK. Jest owocem współpracy Mateusza Kusznierewicza i firmy deweloperskiej Platan Group. Otwarto go w tym roku. W stare zabudowania udało się tchnąć nowe życie. Całość utrzymana jest w żeglarsko-morskim klimacie. Klub stanowi bazę Akademii Kusznierewicza, a równocześnie jest centrum konferencyjno-wypoczynkowym. Organizowane są tu szkolenia żeglarskie, obozy i bezpłatne jednodniowe zajęcia sportowe dla dzieci ze szkół podstawowych oraz gimnazjów. Poza tym można wypożyczyć sprzęt wodny: rowery wodne (20 zł za godzinę) i kajaki (25 zł). W ofercie są również kabinowe łodzie typu Antila 24 (450 zł za dzień) oraz jachty żaglowe Sigma Club (200 zł za dzień), otwartopokładowe dzielne łódki, świetnie nadające się do szkolenia bardziej doświadczonych żeglarzy. Od poniedziałku do piątku ceny za wynajem są niższe.

Gdy odwiedzaliśmy klub, dostępna była jedna keja, przy której stały nowe, jeszcze pachnące żywicą łódki. Tydzień później na wodzie pojawiły się kolejne trzy pomosty. Przystań z czasem ma się jeszcze rozrosnąć. W planach jest też osłonięcie kei od fal. Cumowanie do trzech godzin jest bezpłatne. Za dobę zapłacimy 50 zł. W cenę wliczone jest wyrzucanie śmieci oraz korzystanie z toalet i pryszniców. Za dodatkową opłatą można podłączyć jacht do prądu, zatankować wodę, skorzystać z serwisowych usług bosmana, zamówić sprzątanie jachtu, mycie dna i burt. Slipowanie kosztuje 80 zł.

Klub Mila oferuje ponad 120 miejsc noclegowych. Wszystkie pokoje i apartamenty utrzymane są w żeglarskim stylu. Są tu Kajuty Załogi, Apartamenty Kapitańskie i Domki Oficerskie. Goście mają dostęp do bezprzewodowego internetu. W restauracji jest oranżeria i taras z widokiem na jezioro. Ośrodek w Zegrzynku to pierwsza z trzech planowanych baz akademii. Kolejne powstaną w mazurskim Kamieniu nad Bełdanami oraz na Kaszubach, w miejscowości Swornegacie. Podsumowując – wjeżdżając do Klubu Mila przenosimy się do innego świata. Po starych nieodremontowanych zabudowaniach WKS dawny ośrodek PTTK robi ogromne wrażenie.

Czas opuścić Akademię Kusznierewicza i udać się do kolejnego, ostatniego miejsca na naszej mapie. Przed nami port YKP Warszawa w miejscowości Jadwisin. Po wizycie w Klubie Mila wydaje nam się, że nic nas już pozytywnie nie zaskoczy. Ale okazuje się, że nie mieliśmy racji. Port YKP naprawdę robi wrażenie. Od zachodu osłonięty jest wysokim brzegiem. Są tu miejsca dla 320 jachtów. Przystań jest przeznaczona dla stałych klientów, dla których ważne jest poczucie bezpieczeństwa – teren jest objęty ochroną i monitoringiem. Co ważniejsze, konstrukcja basenu portowego zapewnia osłonę od wiatru i fal. Od lądu stanowi ją nabrzeże klifowe, a z pozostałych stron wybudowane są betonowe pirsy. Przez chwilę mamy wrażenie, że jesteśmy w mazurskim, a nawet w morskim porcie.

Przystań YKP zapewnia rezydentom dostęp do Wi-Fi, miejsce postojowe dla samochodu, dostęp do wody, prądu i możliwość skorzystania z pralki. Infrastruktura jest systematycznie polepszana. Obecnie trwa remont sanitariatów. Widzieliśmy część oddaną do użytku i zdecydowanie poczuliśmy powiew zachodniej elegancji i czystości. Poza prysznicami oraz umywalkami z miejscem do mycia naczyń jest zlewnia toalet chemicznych i kącik warsztatowy, gdzie każdy może dokonać drobnych napraw we własnym zakresie. – Niedługo przeniesiemy bar do budynku kapitanatu. Wreszcie będzie można przygotować posiłki dla żeglarzy na miejscu – mówi kierownik ośrodka Andrzej Kwapiszewski. Kolejną inwestycją jest remont nabrzeży i pomostów. Część z nich już została odnowiona. Port jest wyposażony w profesjonalny sprzęt do wodowania jachtów. – Mamy żuraw samojezdny o udźwigu 5 ton i suwnicę bramową mogącą unieść jednostki do 2,5 tony – dodaje Kwapiszewski. Po porcie oprowadziła nas Roma Borkowska. Spacer umilała opowieściami z życia tego miejsca. Okazało się, że przystań w Jadwisinie ma swój Manhattan i Bronx. Na Manhattanie jest zacienione miejsce, gdzie można po dniu żeglowania odpocząć na trawie. Na Bronksie kiedyś cumowało głośne i imprezowe towarzystwo. Ludzie się zmienili, ale nazwa została. Na całej długości zewnętrznego pirsu postawiono co kilkanaście metrów altany, pod którymi można w spokoju przygotować i zjeść posiłek. Aby uniknąć zanieczyszczenia wody, w basenie portowym pozostawiono przepływy z dwóch stron falochronu. – Nawet jeśli w ciągu dnia woda wydaje się brudna, nocą sama się oczyszcza dzięki cyrkulacji – tłumaczy Roma Borkowska.

Życie w porcie jachtowym YKP w Jadwisinie toczy się spokojnym rytmem. Ludzie przyjeżdżają czasem nawet w tygodniu, żeby choć przez chwilę złapać oddech. Port to idealne miejsce do trzymania własnej łódki. Armatorzy niezrzeszeni w klubie zapłacą za sezon letni 1900 zł, a za zimowanie 650 zł. Slipowanie jachtu za pomocą dźwigu (żuraw samojezdny) kosztuje 200 zł, a z użyciem suwnicy bramowej – 80 zł.

Pływając w okolicach przystani YKP, trzeba mieć na uwadze to, że właściwie nie jest to już Zalew Zegrzyński. Port położony jest nad Narwią. Nieco powyżej Jadwisina z Narwią łączy się Bug. Należy więc pamiętać o występującym tu nurcie i o nanoszonych z Bugu piaskach tworzących wypłycenia. W Wierzbicy most przerzucony jest nad rzeką na tyle nisko, że trzeba składać maszt, by pod nim przepłynąć. Można zatem umownie uznać, że to granica dostępnego dla żeglarzy jeziora. Płynąc na północ Narwią, po lewej stronie mostu, prawie pod nim, znajdziemy wodną stację paliw Orlenu. Stąd są już tylko dwie drogi: z powrotem na Zalew Zegrzyński, albo na północ, aż do Piszu.

Kamila Ostrowska

Wiatr portal dla żeglarzy

Witamy na portalu Wiatr.pl

Zaloguj się i odkryj nowe możliwości